Z przecieków i publicznych wypowiedzi polityków opozycji po wtorkowym spotkaniu z prezydentem Andrzejem Dudą w sprawie jego projektu wynika, że uczestnicy – Borys Budka (KO), Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL), Krzysztof Śmiszek (Nowa Lewica) i Hanna Gil-Piątek (Polska 2050) – fundamentalnie go nie odrzucili. Mimo zdecydowanej krytyki (Budka i Śmiszek) wszyscy ostatecznie zgodzili się nad nim dalej pracować. Uznali to za dobry początek i że może dzięki temu UE odblokuje pieniądze na Krajowy Plan Odbudowy.
Można zrozumieć lęk opozycji przed oskarżeniem, że brakiem poparcia dla projektu pozbawia Polskę unijnych pieniędzy, ale na razie nie ma mowy, że UE projekt „kupi”. Natomiast poparcie opozycji dla niego może do tego Unię skłonić, co będzie oznaczało zielone światło dla dalszej destrukcji wymiaru sprawiedliwości.
Prezydencki projekt nie poprawia nic w postępowaniach dyscyplinarnych przeciw sędziom. Zmienia jedynie nazwę Izby Sądu Najwyższego, w której mają się one toczyć – z „Dyscyplinarnej” na „Odpowiedzialności Zawodowej”. O obsadzie Izby decydować będzie prezydent, wybierając 11 spośród 36 wyłonionych w drodze losowania kandydatów. I raczej nie ulega wątpliwości, że wybierze tych, którym ufa, czyli neosędziów. Dodając być może jakiegoś prawowitego sędziego w charakterze listka figowego. Nie będzie realnej zmiany w postępowaniach dyscyplinarnych.
Projekt pogorszy sytuację w tzw. starych Izbach Sądu Najwyższego, bo sędziowie z obecnej – stworzonej przez PiS – Izby Dyscyplinarnej zostaną przerzuceni do orzekania w pozostałych i zdominują je, powodując, że będzie jeszcze więcej wątpliwych prawnie wyroków.
Czytaj też: