Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Święty PiS na wojnie, nie tykać

Jarosław Kaczyński Jarosław Kaczyński Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.pl
Partia Jarosława Kaczyńskiego przeprowadza teraz być może największą swoją rozgrywkę w obu kadencjach, wystarczy czytać i słuchać, co o tym mówią.

W cieniu wojny w Ukrainie trwa przyspieszony proces kanonizacji PiS. Partia Kaczyńskiego w zasadzie już stała się święta. Teraz każde przypomnienie dewastacji demokratycznego ustroju, jakiego dokonała przez ostatnie siedem lat, zakrawa na świętokradztwo. Bo jest wojna prawie na granicach, więc wszyscy powinni wspierać swoje państwo, czyli swoją władzę. Zwłaszcza że rząd „zachowuje się akurat przyzwoicie i robi, co do niego należy”. Pytanie, co miałby robić innego: nie potępiać Putina, nie wpuszczać Ukraińców i im nie pomagać, nie popierać sankcji wobec Rosji, nie zabiegać o większą obecność sił NATO w Polsce? To wciąż ta sama taryfa ulgowa, na której Kaczyński jedzie właściwie już nie od lat, ale od dekad. Przecież mógłby być gorszy, a jednak czasami nie jest.

Czytaj też: PiS żegna się z Ziobrą. Science fiction?

Dziecinnie prosta socjotechniczna gra

PiS stosuje od lat bardzo wydajną politycznie metodę – radykalnie obniża oczekiwania wobec siebie. Wówczas każde normalne w danej sytuacji zachowanie jest traktowane z co najmniej trzykrotnie większym uznaniem. Gdyby teraz na miejscu władzy było jakiekolwiek inne ugrupowanie, wszystko to, co robi PiS, byłoby traktowane jako naturalny obowiązek rządzących. Ale kiedy robi to ekipa Kaczyńskiego, wydaje się to wzruszająco wielkie i doniosłe. Ta socjotechniczna gra, która wydaje się dziecinnie prosta, ale eksperci od marketingu obozu rządzącego wiedzą, że to wciąż działa. Wojna w Ukrainie to już nie „polityczne złoto”, jak władza nazywała sytuację z uchodźcami na granicy polsko-białoruskiej, ale polityczne diamenty. Tamta sytuacja była trochę wstydliwa, ta jest oczywista.

Reklama