Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Niemiecka minister w Warszawie. Żądanie sum bajońskich

Konferencja ministrów spraw zagranicznych Niemiec i Polski w Warszawie Konferencja ministrów spraw zagranicznych Niemiec i Polski w Warszawie Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
Rząd sterowany przez Jarosława Kaczyńskiego ma talent do jawnych afrontów wobec zachodnich sąsiadów. Jednocześnie nie stwarza wrażenia, że naprawdę próbuje rozwiązać problem reparacji.

Akurat w dniu przylotu do Warszawy niemieckiej minister spraw zagranicznych Annaleny Baerbock z okazji niemieckiego święta narodowego – 3 października to Dzień Jedności Niemiec upamiętniający formalne zjednoczenie kraju przed 32 laty – rząd „Zjednoczonej Prawicy” wystąpił do rządu niemieckiego z notą o załatwienie kwestii reparacji wojennych.

Antoni Dudek: Kujawiak reparacyjny

Ma być widać, że zabolało

Proszę sobie wyobrazić, że akurat 11 listopada państwa wierzyciele kredytujący np. PRL Edwarda Gierka przekazują polskiemu rządowi notę, by raczył zasiąść do rozmów w sprawie spłaty kredytów. Które wprawdzie w czasach George’a Busha, François Mitterranda, Margaret Thatcher i Helmuta Kohla Polsce Wałęsy skreślono, ale pod przymusem chwili, co nie może być wiążące. Bo przecież długi to długi i muszą być spłacone, jeśli nie jednym przelewem, to w przyszłych pokoleniach...

Oczywiście strat, jakie poniosła Polska w wyniku hitlerowsko-radzieckiej napaści we wrześniu 1939 r., niepodobna ani moralnie, ani historycznie porównywać ze stratami, jakie ponieśli wierzyciele zaciągniętych przez PRL kredytów. Tu chodzi o dyplomatyczną zasadę: wystąpmy tak, żeby było widać, że ich zabolało...

I było widać w czasie wtorkowej konferencji prasowej obojga ministrów z dwóch odległych powojennych pokoleń: zmęczony i bezbarwny Zbigniew Rau, rocznik 1955, oraz chłodna, choć uprzejma Annalena Baerbock, rocznik 1980. Zgodni byli ze sobą w kwestii Ukrainy i atomowego szantażu ze strony Putina, ale w kwestii reparacji nie mieli wspólnego języka.

Reklama