Obóz władzy: wojna pod dywanem
Rząd PiS jakoś przetrwał rok. Ale pod dywanem trwa wojna
Obóz tzw. Zjednoczonej Prawicy przetrwał kolejny rok. Ziobro wie, że musi trzymać się Kaczyńskiego, bo bez pieniędzy z subwencji i pod ostrzałem rządowych mediów Solidarna Polska nie przeżyje. Zaś prezes PiS zdaje sobie doskonale sprawę, że bez Ziobry straciłby większość i widoki na kolejną kadencję. Ziobryści konsekwentnie pokazują się jako najbardziej radykalne skrzydło koalicji. Ich lider nieustannie przypomina Mateuszowi Morawieckiemu, że ten chce pozbawić Polskę suwerenności, czyli jest zdrajcą. Premier za to w grudniu głosował za nieodwoływaniem Ziobry, ale się nie cieszył. Kaczyński zaś nie odwołuje premiera tylko dlatego, że musiałby targować się z koalicjantami przed głosowaniem nad wotum zaufania dla nowego rządu.
Jesienią premier odparł atak starych działaczy pod wodzą Jacka Sasina, którzy chętnie wymieniliby go na Elżbietę Witek. Prezes zgodził się na odwołanie najbliższego współpracownika premiera – szefa jego kancelarii – Michała Dworczyka. Zastąpił go Marek Kuchciński, któremu bizantyjskie skłonności zostały zapomniane. Z rządem pożegnał się też minister ds. europejskich Konrad Szymański, a na jego miejsce przyszedł Szymon Szynkowski vel Sęk. W relacjach z Brukselą ma reprezentować linię PiS, ostrzejszą od otoczenia premiera.
Na to nakłada się wciąż nieudana próba zdobycia miliardów z KPO. Ostatnia batalia i szukanie kompromisu z Komisją Europejską w kwestii sądownictwa zakończyło się kolejnym sporem w obozie władzy. Do tego prezydent Andrzej Duda poczuł się nieuwzględniony w ustaleniach, choć w zasadzie powinien się już do takiego traktowania przyzwyczaić.
Jednocześnie PiS zwiera szyki na wybory. Jarosław Kaczyński w czerwcu porzucił tekę wicepremiera ds. bezpieczeństwa narodowego i wyruszył w Polskę. Przez niespełna pół roku wystąpił 54 razy w 16 województwach.