Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Mięsem w Trzaska. PiS odjechał i serwuje swoje głodne kawałki

Konferencja prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego Konferencja prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego Jacek Marczewski / Agencja Wyborcza.pl
Media rządowe i do rządu zbliżone urządzają a to kpiny, a to histerie w związku z radykalnym limitem sprzedaży mięsa, rzekomo planowanym przez opozycję w razie przejęcia władzy. Reszta z kolei nabija się z tego, co wyrabiają propagandyści PiS. Jest wesoło. Ale i smutno.

Zacznijmy od cytatu z wypowiedzi marszałkini Sejmu. Elżbieta Witek, bawiąc w Elblągu, uderzyła z ton kasandryczny: „Przed nami kolejna walka, potężna walka między cywilizacjami: między tą, którą znamy, a cywilizacją zniewolenia człowieka, odebrania mu prawa do wolności i prawa do wyboru”. O co chodzi? O to, że opozycja chce zakazu jedzenia mięsa i nabiału. Ktoś zwariował? Ależ nie, po prostu rządowa maszyna do produkcji hejtu i siania paranoi pracuje na wyborczych obrotach.

Polski internet żyje mięsem

Po wyeksploatowaniu przez propagandę PiS tematu robactwa, którym rzekomo ma nas karmić Unia Europejska, od dwóch dni polski internet żyje mięsem. Media rządowe i do rządu zbliżone urządzają a to kpiny, a to histerie w związku z radykalnym limitem sprzedaży mięsa, rzekomo planowanym przez opozycję w razie przejęcia przez nią władzy, reszta zaś nabija się z tego, co wyrabiają propagandyści PiS. Jest wesoło. Ale i smutno. Bo rzadko mamy do czynienia z takim „odjazdem”, czyli utratą kontroli nad sobą i kontaktu z rzeczywistością albo po prostu głupotą przekazu propagandowego. Gdy polega on na kłamstwach, insynuacjach i oszczerstwach, to jest to oburzające. Gdy polega na błazeńskich kpinach, to jest to żenujące. W tym przypadku jest i tak, i tak.

W dniach, gdy z powodu wizyty prezydenta USA nasz kraj naprawdę stanął w centrum uwagi światowej opinii publicznej, w jakiejś ponurej kanciapie najmitów PiS od propagandy (dumnie zwanych spin doktorami) trwa business as usual – wymyślanie kolejnych andronów i oszczerstw na temat opozycji, którymi można by przez kilka dni karmić prawdziwego czy wyobrażonego „wyborcę prawicy”. W tej kanciapie musi być niezły zaduch, skoro tak durne i zaściankowe są ich pomysły. Bo to, co tym razem odpalili w mediach, to nawet nie granie na lękach społecznych, lecz jakaś bezmyślna, chamska szydera. Jednak ci „spece” się nie przejmują. Najpewniej mają w pogardzie tyleż swoich zleceniodawców, oczekujących od nich brutalności i cynizmu, co i samych wyborców PiS, dla których mają wymyślać swoje głodne kawałki. W kulturze cwaniactwa tak to właśnie wygląda: gardzisz, to jesteś swój. Za moralność PiS nie płaci.

Akcję rozpoczęła TVP kuriozalnym materiałem Adriana Boreckiego w „Wiadomościach” ze środy 15 lutego. Ktoś zauważył, że na stronach proekologicznej organizacji C40 Cities, zrzeszającej prawie setkę miast, wśród których, staraniem prezydenta Rafała Trzaskowskiego, znajduje się również Warszawa, jest raport z 2019 r. pokazujący, jakie zmiany w sposobie życia i skali konsumpcji musielibyśmy w najbliższych latach przeprowadzić, aby zrealizować cele klimatyczne oraz poprawić zdrowotność mieszkańców. Jest tam zresztą wiele materiałów na tego rodzaju tematy, bo właśnie ich tworzeniem zajmuje się ten think tank. Organizacja jest poważna i prestiżowa. Współpracuje z władzami wielu stolic i uniwersytetami, a wśród jej głównych sponsorów znajdują się rządy Wielkiej Brytanii, Niemiec i Danii. Z raportów możemy się dowiedzieć, jak dużo marnujemy żywności, paliw, a nawet ubrań.

Nie ma się z czego śmiać, telewizjo rządowa

Owszem, kierując się wyznacznikami zdrowego stylu życia i mając na uwadze minimalizację śladu węglowego, jaki pozostawia nasza produkcja i konsumpcja, powinniśmy zredukować spożycie mięsa do 16 kg na osobę rocznie, a nabiału do 90 kg. Nie ma się z czego śmiać, telewizjo rządowa i politycy prawicy. To i wiele innych opracowań pokazuje, jak daleko nam jeszcze do zrównoważonego, zdrowego stylu życia i odżywania się, jaki rekomenduje nauka. Gdybyśmy słuchali naukowców, żylibyśmy dłużej, zdrowiej i zasobniej. Rzecz jasna, C40 Cities nie ma żadnej władzy – może tylko apelować o to, aby polityki społeczne miast i państw służyły dobrostanowi ludności i planety.

PiS znów poczuł krew. W ramach systematycznego oczerniania i ośmieszania Rafała Trzaskowskiego, stałej praktyki polityków PiS i mediów rządowych, wymyślono, aby postraszyć ludzi, że władza z PO wprowadzi kartki na mięso. I o tym właśnie jest materiał Boreckiego z „Wiadomości” oraz idące za nim medialne „sequele” w rodzaju programu „satyrycznego” Magdaleny Ogórek „W tyle wizji”. Na konferencji prasowej „wprowadzeniem racji żywnościowych i konsumpcyjnych” straszył widzów TVP wiceminister aktywów państwowych Andrzej Śliwka, a wtórował mu na wizji wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta. Odwoływano się do epoki kryzysu gospodarczego, czyli lat 80., otwarcie sugerując, że „szalone pomysły” mentorów Trzaskowskiego to ni mniej, ni więcej, tylko zapowiedź powrotu do systemu kartkowego.

Komentarz redakcyjny brzmi następująco: „Szalone pomysły organizacji, do której należy ratusz Trzaskowskiego, oznaczają czasy nawet gorsze niż za komuny. Limit 16 kg oznacza, że miesięcznie na osobę będzie przypadało prawie dwa razy mniej kilogramów mięsa, niż było przydzielone w PRL, w latach 80.”. W tle idą obrazki z epoki. Dobrze, że nie wpadli na to, aby pokazać kartki na żywność z czasów niemieckiej okupacji! Minister Śliwa nie ma już wątpliwości – opozycja chce uderzyć w rolnictwo i zagrozić naszemu bezpieczeństwu żywnościowemu. Zjednoczona Prawica do tego nie dopuści!

Miejmy nadzieję, że kiedyś się to skończy

Wspomniano wprawdzie, że Trzaskowski od kartek się odżegnuje, lecz jakże to mało wiarygodne, skoro jego zieloni przyjaciele polityczni otwarcie atakują przemysł mięsny i mleczarski. To prawda, radykalni działacze nie przebierają w słowach, starając się poruszyć nasze sumienia. Bez wątpienia jemy za dużo produktów pochodzenia zwierzęcego, a hodowle zwierząt i rzeźnie nawet w Europie bywają pełne okrucieństwa. Jeśli sytuacja się jednak poprawia i wprowadzamy coraz surowsze normy chroniące zwierzęta, to właśnie dzięki moralnemu naciskowi organizacji lewicowych i „zielonych”.

Niestety, Platformie Obywatelskiej daleko jeszcze do tego poziomu wrażliwości i świadomości, jaki panuje na Zachodzie, i możemy być spokojni, że niepowstrzymane trendy w dziedzinie zrównoważonej konsumpcji, a przede wszystkim etycznej hodowli dotrą do Polski z dużym opóźnieniem. Dotrą w końcu nawet do głów durnych i pyszałkowatych polityków prawicy, jak Łukasz Mejza czy Patryk Jaki, którzy na wyprzódki przechwalają się teraz zdjęciami w towarzystwie kotletów. Gdy czyta się dokumenty zamieszczone na stronach C40 Cities, gdzie mowa o rozmaitych przedsięwzięciach w miastach całego świata, służących zmniejszeniu emisji gazów cieplarnianych i poprawie jakości wody i powietrza, ogarnia człowieka żal i wstyd, szczególnie w zestawieniu z bezmyślnym, chełpliwym prostactwem rządzących Polską polityków.

Miejmy nadzieję, że kiedyś się to skończy i w roli hamulcowych postępu w miejsce panów ministrów z PiS i Solidarnej Polski występować będą z trudem nadążający za światem (ale zawsze starający się o tyle, o ile) konserwatyści z PO.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną