Jacek Żalek, wiceminister funduszy, oraz Adam Bielan, jego partyjny szef, byli najbardziej znaczącymi ogniwami tego układu. To od nich zależały nominacje osób, które decydowały o tym, kto otrzyma pieniądze przeznaczone na rozwój. Zanim Bielan zasłużył się partii Kaczyńskiego rozwaleniem partii Gowina, NCBiR nadzorowało Prawo i Sprawiedliwość.
Czytaj dalej: Wielka afera w NCBiR. Mamy wasze pieniądze. I co nam zrobicie?
Dowody na celową działalność Żalka i Bielana wydają się miażdżące, ale osób, dzięki którym układ ten mógł funkcjonować bezkarnie, jest dużo więcej. Stworzono bowiem cały mechanizm, który im tę bezkarność gwarantował. Teza, że pozwolenie najwyższych władz partyjnych na grabienie publicznych pieniędzy była nagrodą dla Adama Bielana za rozbicie partii Jarosława Gowina, wydaje się jak najbardziej uzasadniona. Kiedy bowiem już mleko się rozlało i roli Jacka Żalka oraz Adama Bielana nie sposób było zaprzeczyć, Żalka (po rozbiciu Porozumienia Gowina Żalek przeniósł się do Republikanów Bielana) z funkcji wiceministra funduszy i polityki unijnej nie odwołano. Ciągle pełni tę funkcję. Nie można, bo Zjednoczona Prawica straciłaby większość parlamentarną. Więc politycy koalicji rządzącej brną w kłamstwa, które od początku się sypią.
Konkurs NCBiR. Za słupami stoją politycy
Afera wybuchła na początku lutego, gdy wyszło na jaw, że zwycięzcami konkursu „Szybka ścieżka – innowacje cyfrowe”, ogłoszonego przez