Co z tą lewicą
Co z tą lewicą w Polsce? Krok w przód, krok w tył, a w sondażach bez szału
To obecnie najdyskretniejsza formacja na scenie. Niby twardo się trzyma opozycyjnego szyku, ale tylko sporadycznie zdarza jej się wychodzić przed szereg i wyraźnie nie odczuwa potrzeby licytowania się na wyrazistość. Wzajemnych połajanek, będących od jakiegoś czasu elementem pejzażu opozycji, próbuje unikać, może z paroma wyjątkami na Twitterze. Zamiast tego uprawia programowe poletko, skupiając się na sprawach, które wyborcy zazwyczaj wskazują w badaniach jako najważniejsze, chociaż tak naprawdę już od dawna nie potrafią się na nich skupiać.
W tej swojej zwyczajności Lewica stała się wręcz oryginalna, przynajmniej na tle bliższego bądź dalszego sąsiedztwa. Problem w tym, że niby jest, ale gdyby na jakiś czas zniknęła, zauważyliby to jedynie zagorzali sympatycy śledzący jej społecznościowe profile. Z drugiej strony, ze stabilnym poparciem na poziomie ok. 10 proc. nie musi się obawiać, że po jesiennych wyborach wypadnie za burtę. Nie jest też uzależniona od żadnych scenariuszy, tak samo może iść do wyborów w ramach wspólnej listy, jak i samodzielnie, niezależnie od konfiguracji reszty opozycji.
Czarzasty się wyluzował
Uspokojenie nastroju widać też na obliczach i w wizerunkach liderów. Z Włodzimierza Czarzastego wyraźnie zeszło napięcie, odkąd złączył SLD i Wiosnę pod szyldem Nowej Lewicy. Dwa lata temu wyszedł z niego partyjny tyran, który bez litości rozprawia się z opornymi. Nawet takimi, z którymi łączył go najgłębszy życiowy sentyment, jak z Robertem Kwiatkowskim. Pojawiły się publiczne skargi na jego maczyzm w partyjnych relacjach, co w środowisku lewicowym jest wyjątkowo źle widziane. O dziwo jednak, po dopięciu zjednoczeniowego projektu udało mu się rozładować sytuację i wygląda na to, że wiele grzechów mu wybaczono.
Chyba też zdołał wreszcie Czarzasty rozbroić swój kompleks Donalda Tuska.