Fundacje Helsińska i Panoptykon alarmują, że wniesiony właśnie przez PiS do Sejmu projekt zmian w kodeksie karnym zagraża wolności słowa, ujawnianiu korupcji i innych patologii przez sygnalistów i dziennikarzy. Można do tego dodać zagrożenie dla aktywistów organizacji strażniczych, sędziów czy polityków opozycji, których da się ścigać np. za „skarżenie na Polskę do Brukseli”, jak określiła to swego czasu premier Beata Szydło.
Nowe przepisy karne przewidują m.in. ściganie i oskarżanie o szpiegostwo nieumyślne, a także możliwość inwigilacji bez zgody sądu osób podejrzewanych o nieumyślne szpiegostwo. O tym, czy można je podejrzewać – a więc i inwigilować – zdecyduje szef ABW.
Czytaj też: Hotele na podsłuchu. Czy to jeszcze III RP, czy już PRL bis?
Groźna gumowa definicja
Definicja nieumyślnego szpiegostwa jest – jak zwracają uwagę w opinii dla Sejmu przesłanej marszałkini Elżbiecie Witek fundacje Helsińska i Panoptykon – sformułowana tak, że można ją stosować bardzo szeroko. Nieumyślne szpiegostwo to „ujawnienie informacji mogącej wyrządzić szkodę RP, osobie lub podmiotowi, co do którego na podstawie towarzyszących okoliczności sprawca powinien przypuszczać, że bierze udział w działalności obcego wywiadu”. Wszystko w tej definicji jest uznaniowe.
Bo jaka to informacja może „wyrządzić szkodę RP”? Zdecyduje arbitralnie szef ABW. Przy czym nie musi to być informacja chroniona tajemnicą jakiejkolwiek rangi. Mało tego, wcale nie musi spowodować szkody – wystarczy, że może ją spowodować. A więc szef ABW może za nieumyślne szpiegostwo uznać, że wspomniane „skarżenie na Polskę do Brukseli” szkodzi interesom, bo powoduje, że obcinają nam dotacje, stawiają rozmaite warunki, a do tego Polska musi płacić miliony euro kar za niedostosowanie się do – wynikających ze „skarżenia” – zarządzeń tymczasowych TSUE.