Na trzy
Dokąd maszeruje opozycja. Konkurują czy współpracują. Jakie mają nastroje i jakie pomysły
Znamienna scena. Piątkowy wieczór, na galerię sali sejmowej niespodziewanie wchodzi Donald Tusk. Za chwilę posłowie będą głosować powołanie państwowej komisji ds. badania rosyjskich wpływów. Pisowcy nawet nie kryją, że celem tego niekonstytucyjnego organu jest uderzenie w lidera największej partii opozycyjnej – zohydzenie, ale także pozbawienie możliwości pełnienia funkcji publicznych, w tym urzędu premiera. Senat ustawę odrzucił, jednak większość sejmowa lada moment przegłosuje senacki sprzeciw. Pojawienie się Tuska wywołuje poruszenie w sejmowych ławach; posłowie opozycji wstają, klaszczą, skandują: „Zwyciężymy, zwyciężymy!”. Lider PO kieruje w ich stronę gest victorii. – To były nieprawdopodobne emocje, nie wiedzieliśmy, że Donald przyjdzie. A on wszedł w najważniejszym momencie, patrząc pisowcom prosto w oczy. Widać było zakłopotanie po ich stronie, Kaczyński niby coś tam czytał, starał się nie patrzeć. Niesamowita zagrywka, która poruszyła wszystkich – relacjonuje Dariusz Joński z KO. – Czuć było tę energię. W polityce czasem tak jest, że takie niby magiczne, symboliczne rzeczy mają znaczenie: ktoś wchodzi na salę i widać, po której stronie jest moc, siła – tłumaczy z kolei jeden z bliskich współpracowników Donalda Tuska.
Te emocje wyszły poza Sejm. Jak opowiadają politycy PO, udzieliły się nawet tym, którzy na co dzień nie ekscytują się polityką – teraz podchodzą, chcą porozmawiać, mówią, że nie dowierzają w to, co wyczynia PiS, że to „ruskie standardy”, „bolszewickie metody”. Bo wszystko tu jest nad wyraz czytelne, zerojedynkowe (tuż po głosowaniu Piotr Kaleta z PiS wykrzykiwał: „Tusk, idziemy po ciebie!”). – Ludzie zobaczyli, że Kaczyńskiemu marzy się państwo z „Procesu” Kafki – kwituje poseł Joński.