Wiec zorganizowany w Bogatyni, bezpośrednio w okolicy elektrowni i kopalni Turów (politycy wypowiadali się na tle dymiących kominów), miał zresetować kampanię PiS, która w ostatnich tygodniach stanęła w miejscu wraz z notowaniami rządzącej partii. To też ostatnia szansa, żeby dotrzeć do Polaków, którzy po zakończeniu roku szkolnego będą stopniowo rozjeżdżać się na wakacje. Wybory odbędą się w połowie października, więc końcówka kampanii będzie bardzo krótka.
Referendum, żeby Polacy powiedzieli „nie”
Kluczowym elementem wiecu miało być wystąpienie prezesa PiS i świeżo nominowanego wicepremiera rządu. Jarosław Kaczyński w Bogatyni zdecydował się jednak na „melodie, które słyszeliśmy”. Zaczął od odwołania do „Solidarności”, rzekomego „ataku na pracę” i „ataku na suwerenność” (chodziło mu zapewne o niedawny wyrok sądu, który podważył koncesję dla turowskiej elektrowni, i wcześniejsze spory z Czechami i Brukselą na jej temat).
To temu atakowi prezes przeciwstawił „program suwerennościowy” PiS, który streścił tak: „nikt nie będzie decydował o tym, kto w Polsce będzie pracował, a kto nie i jak mamy żyć”. Jego zdaniem mamy w kraju „większe doświadczenie demokratyczne niż większość krajów Europy”. Prezes twierdził, że te postulaty nie oznaczają wyjścia z