Pani Natalia Jabłońska, kandydatka na kandydatkę do Sejmu z ramienia Konfederacji, stwierdziła, że „niepotrzebnie” wprowadzono zakaz uboju psów, bo „mięso to mięso”. Pan Dobromir Sośnierz (syn p. Andrzeja Sośnierza, też posła, od PO przez Porozumienie do Polskich Spraw), zgodził się z tą diagnozą: „Też tak uważam, że nie jest pies w niczym lepszy od krowy. To takie tylko nasze przyzwyczajenie. Zwierzęta to tylko maszyny zrobione z mięsa. Zwierzęta nie czują bólu. Zwierzęta nie powinny mieć praw, ponieważ nie płacą podatków”.
Pani Jabłońska drogo zapłaciła za swoją wypowiedź – straciła miejsce na konfederackiej liście kandydackiej. Wieść niesie, że p. Dobromir zostanie potraktowany znacznie łagodniej, załapie się i będzie kandydował do Sejmu. I słusznie. Nie tylko dlatego, że, jak głosi Konfederacja, „wszyscy są wolni, ale faceci są bardziej”, ale przede wszystkim dlatego, że można go określić mianem „polskiego Kartezjusza”. Ten francuski, czyli René Descartes, był jednym z największych filozofów w historii – jest nazywany ojcem filozofii nowożytnej. Wszelako jeden z jego poglądów jest niechętnie przypominany, mianowicie uznający, że zwierzęta są maszynami i nie odczuwają bólu.
Od początku XIX w. ma miejsce odchodzenie od tej tezy, ale wiąże się to z wieloma problemami. Prawo do zabijania, nieraz okrutnego, przedstawicieli innych gatunków uzasadnia się rozmaitymi potrzebami człowieka, np. konsumpcyjnymi (żywność, odzienie), religijnymi (rytuały) czy rozrywkowymi (polowania). Niemniej powszechnie odrzuca się mechanistyczną koncepcję Kartezjusza, jeśli nie wobec wszystkich zwierząt, to przynajmniej niektórych, aczkolwiek nie jest jasne, jakie kryterium ma być stosowane dla zdefiniowania tych gatunków, które są wyposażone w zdolność odczuwania.