Zatrzymanie posłanki KO na wiecu Morawieckiego. Myślą, że im już wszystko wolno. Mylą się
Policja z hukiem włączyła się do kampanii wyborczej po stronie partii rządzącej: zatrzymała opozycyjną posłankę KO Kingę Gajewską, by krytyką władzy nie psuła eventu innego posła i kandydata do Sejmu Mateusza Morawieckiego z PiS.
Policja zatrzymuje posłankę Kingę Gajewską informującą mieszkańców Otwocka o 250 tysiącach migrantów wpuszczonych przez PiS. pic.twitter.com/nQpw04lX53
— Donald Tusk (@donaldtusk) September 19, 2023
Czytaj też: Policja, zbrojne ramię władzy. Tej hańby nie da się zmyć
Policja w służbie partii
Policja siłą wciągnęła posłankę opozycji do radiowozu, mimo że zarówno ona, jak i obecni przy tym świadkowie informowali, że jest parlamentarzystką, a więc ma immunitet. Immunitet oznacza zaś, że nie można było jej zatrzymać bez zgody Sejmu, chyba że zostałaby ujęta na gorącym uczynku popełnienia przestępstwa. A i to tylko wtedy, gdy „zatrzymanie jest niezbędne do zapewnienia prawidłowego toku postępowania”. Nic nie wiadomo o postawieniu posłance Gajewskiej jakichkolwiek zarzutów. Dlaczego zatem ją zatrzymano?
Bo policja podlega władzy politycznej, co w państwie PiS oznacza świadczenie jej „usług”. Posłankę Kingę Gajewską trzeba zaś było uciszyć, bo przez megafon informowała wyborców PiS, którzy opodal słuchali Mateusza Morawieckiego, o aferze wizowej.