Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Bogatynia bez prądu. Akurat w chwili emisji materiału w TVN24

Elektrownia Turów w Bogatyni Elektrownia Turów w Bogatyni Vondraussen / Wikipedia
Nawet jeśli prąd w domach mieszkańców Bogatyni faktycznie zaniknął wskutek awarii i wiatru, to reakcja na to zdarzenie pokazuje społeczne napięcie i skalę zaniku zaufania do władzy PiS.

Sensacyjny reportaż zapowiadany był od rana. Miał przedstawiać całą paletę skandalicznych, a niewykluczone, że wystarczających do postawienia zarzutów karnych patologii polityczno-biznesowych. Od w najlepsze przypominającego nomenklaturę czasów PRL systemu obsadzania intratnych stanowisk, przez mechanizm odwdzięczania się partii za nominacje, którego elementem było m.in. zatrudnianie w spółkach kolejnych towarzyszy, a nawet sprzeczne z prawem finansowanie kampanii towarzyszki, której zamarzyła się posada w parlamencie. Aż po bezwzględną zemstę na nieposłusznych.

Czytaj też: Rachunek za Turów. Ile nas będzie kosztował spór z Czechami i czy to na pewno koniec?

TVN24: „Do spółki z PiS. Dla dobra partii”

Miejscem akcji była Bogatynia, niespełna 18-tysięczne miasteczko w południowo-zachodniej Polsce (województwo dolnośląskie, powiat zgorzelecki). Wszystko wyśledzili reporterzy TVN24 Dariusz Kubik i Grzegorz Łakomski. To im dwaj byli lokalni działacze PiS i – również byli – prezesi spółek skarbu państwa opowiedzieli, pod nazwiskami (!) i wprost do kamery, co działo się w ich regionie.

„Gdybyśmy nie byli w PiS, nie dostalibyśmy tych stanowisk” – przyznali eksdyrektor elektrowni Turów Piotr Frąszczak oraz eksprezes spółki MegaSerwis Kazimierz Szczech. Opowiadali, jak partyjni szefowie podczas wyborów parlamentarnych 2019 próbowali wymusić od nich wpłatę na kampanię dolnośląskiej posłanki PiS Marzeny Machałek (dziś wiceminister edukacji). Frąszczak odmówił – i rychło stracił posadę pomimo, jak zapewnia, dobrych wyników finansowych firmy.

Reklama