Stosunki polsko-czeskie wchodzą w nowy etap ocieplenia, kopalnia i elektrownia Turów nie przerywają pracy, a sprawa Republika Czeska vs Rzeczpospolita Polska znika z wokandy Trybunału Sprawiedliwości UE. Brzmi pięknie, ale czy prawdziwie? Mam co do tego wątpliwości. Obawiam się, że ten serial tak szybko się nie skończy. Ale po kolei.
Czytaj także: Stawka większa niż Turów. O co się toczy spór z Czechami?
Koniec sporu z Czechami o Turów
3 lutego dość niespodziewanie ogłoszono, że rozmowy w sprawie kopalni Turów dobiegły końca i premier Mateusz Morawiecki jedzie do Pragi, by podpisać porozumienie „o współpracy w zakresie odnoszenia się do skutków na terytorium Republiki Czeskiej wynikających z eksploatacji kopalni odkrywkowej węgla brunatnego Turów”.
Jego treści nie znamy, poznaliśmy jedynie najważniejsze zapisy. Wiadomo, że polska strona zgodziła się zapłacić 45 mln euro za wycofanie sprawy z Trybunału. 35 mln euro zapłaci budżet, a 10 mln Fundacja PGE przekaże krajowi libereckiemu, czyli sąsiadującemu z polską kopalnią.
PiS działa na rympał, my za to płacimy
Po co nam to było? Dlaczego zlekceważyliśmy sąsiadów? PiS zastosował swoją klasyczną metodę – na rympał. Złamane zostały reguły prawa międzynarodowego, dobrego sąsiedztwa, dyrektywy środowiskowe. Naginano i zmieniano przepisy prawa administracyjnego. Bo przecież chodziło o wielką państwową elektrownię i bezpieczeństwo energetyczne. „Genezą sporu był brak empatii, brak zrozumienia i brak chęci podjęcia dialogu i to w pierwszym rzędzie z polskiej strony” – ocenił