Kraj

Morawiecki znowu listy pisze. Byle zdążyć do wyborów

Premier Mateusz Morawiecki Premier Mateusz Morawiecki Prawo i Sprawiedliwość / Facebook
Chwaliłem się tu niedawno, że dostałem list od samego premiera. Okazuje się, że nie jestem żadnym wybrańcem. Mateusz Morawiecki ostatnio śle listy na prawo i lewo.

Do mnie Mateusz Morawiecki napisał miesiąc temu. Okazją było uchwalenie przez parlament podwyżki comiesięcznego świadczenia wypłacanego od jakiegoś czasu działaczom opozycji antykomunistycznej w czasach PRL. List pełen był patriotycznego patosu, autor podkreślał też zasługi własnego rządu w docenieniu „fundatorów wolnej ojczyzny”. W kopercie był drugi list – szefa Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, i tu złudzeń nie było, bo przedwyborczy przekaz płynął wprost. Urzędnik państwowy dowodził, że „dopiero po ćwierćwieczu rządów wolnej Polski”, tj. od 2015 r., działacze opozycji z czasów PRL „zostali otoczeni opieką”.

Czytaj też: Właśnie dostałem list od Morawieckiego. Przypadek?

Byle zdążyć przed wyborami

Teraz znajomi, którzy mają dzieci w wieku poniżej 18 lat, opowiadają, że też dostali list od samego premiera. Fakt, mailowy, ale zawsze. Oto bowiem ZUS, a więc instytucja państwowa, postanowił akurat teraz, na początku października, powiadomić rodziców, że za dobrych kilka miesięcy, w styczniu 2024 r., zaczną dostawać na każdą pociechę już nie 500, a 800 zł. Tej informacji towarzyszą dodatkowe: że z programu korzysta ponad 6,7 mln dzieci, a na wsparcie rodzin w bieżącym roku przeznaczone jest ponad 40,3 mld zł.

Jest też komentarz: „Rządowy program wsparcia dla rodzin to inwestycja w przyszłość kolejnych pokoleń Polaków. Zwiększone świadczenie wychowawcze będzie nadal przyczyniać się do poprawy sytuacji polskich rodzin”. I by tym razem wszystko było już jasne – do wyborów wszak coraz mniej czasu – tę radosną wieść podpisał sam Mateusz Morawiecki (obok sygnuje ją Marlena Maląg, ministerka rodziny i polityki społecznej, a na końcu dopiero prezes ZUS Gertruda Uścińska).

Podobny manewr – czyli namolne przypomnienie długo przed terminem o finansowym bonusie – zastosowała wobec swoich klientów inna państwowa spółka: Tauron. Kupujący za jej pośrednictwem – w tym ja – dostali niedawno SMS-y z wiadomością (tym razem niechlujną, bo pozbawioną skądinąd polskich znaków, a niekiedy spacji): „wdrazamy obnizke za prad o 125,34 zl za 2023 r. Dostaniesz informacje w tej sprawie. Wiecej na www.tauron.pl/obnizka”. Po wejściu na tę stronę można w pierwszym zdaniu przeczytać: „Wdrażamy kolejne rządowe rozwiązanie, które przyniesie gospodarstwom domowym korzyść finansową”.

I choć także w tym przypadku przyjdzie na taką akurat kiełbasę nieco poczekać, to przecież – jak widać – warto użyć w przedwyborczej grze także państwowego dystrybutora energii.

Czytaj też: „Niepokojące”. Światowe media o słowach Morawieckiego w sprawie Ukrainy

Bezkres wazeliniarstwa

Lista takich zagrań jest długa. Pierwsze z brzegu – już opisane – przykłady: Orlen ma dziwnie niskie ceny paliw (choć częściej słychać o awariach dystrybutorów), a Poczta Polska na plecach swoich listonoszy doręcza propagandowe (a także kłamliwe) broszury namawiające do udziału w referendum (a finansowane via fundacja zaprzyjaźniona z przychylną rządowi „Gazetą Polską”). Do wyborczo-referendalnej operacji zaangażowano i inne państwowe giganty. Przed 15 października wszystkie ręce na pokład. Każdy może się wykazać. Cena nie gra roli. Bo i jest o co grać.

Zaangażowanie państwowych instytucji i spółek w wyborczą propagandę pokazuje zarówno bezkres wazeliniarstwa, jak i skalę determinacji ich szefów w utrzymaniu posad. Oni wiedzą, że tylko zwycięstwo partii, od której dostali stanowiska, gwarantuje im zachowanie lukratywnych fuch, a czasem także bezkarność. Niekiedy dotyczy to zapewne też członków ich rodzin oraz peletonu znajomych, szwagrów, wujków, siostrzeńców, bratanic i innych pociotków.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Dyrektorka odebrała sobie życie. Jeśli władza nic nie zrobi, te tragedie będą się powtarzać

Dyrektorka prestiżowego częstochowskiego liceum popełniła samobójstwo. Nauczycielka z tej samej szkoły próbowała się zabić rok wcześniej, od miesięcy wybuchały awantury i konflikty. Na oczach uczniów i z ich udziałem. Te wydarzenia są skrajną wersją tego, jak wyglądają relacje w tysiącach polskich szkół.

Joanna Cieśla
07.02.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną