Kraj

Co się stało z naszą Konfą? Źródła druzgocącej porażki

Krzysztof Bosak podczas wieczoru wyborczego Konfederacji, 15 października 2023 r. Krzysztof Bosak podczas wieczoru wyborczego Konfederacji, 15 października 2023 r. Adam Chełstowski / Forum
Zapowiedzi przywódców Konfederacji były szumne: dwucyfrowy wynik, rozdawanie kart w nowym Sejmie, triumf po wcześniejszych wyborach. Wszystko spaliło na panewce.

Wynik w okolicach 7 proc. to najpewniej maksymalnie 20 posłów. Wiele jedynek na listach Konfederacji, jeszcze do niedawna pewnych miejsc w parlamencie, dziś z goryczą żegna się z marzeniami o sejmowych ławach. Są wśród nich przypuszczalnie Michał Urbaniak, Krystian Kamiński i Janusz Korwin-Mikke. Mandat dla tego ostatniego waha się podwójnie. Nie dość, że nie ma pewności, czy Konfederacja zdobędzie miejsce w Sejmie z okręgu podwarszawskiego, to jeśli tak się stanie, może otrzymać je nie dawny lider Nowej Nadziei, ale Karina Bosak, prawniczka Ordo Iuris, prywatnie żona Krzysztofa Bosaka. Nie można tego wyniku skrajnej prawicy nazwać inaczej niż pogromem.

Konfederacja. Przedwczesna próba rebrandingu

To druzgocąca porażka nowego kierownictwa Konfederacji, czyli Sławomira Mentzena i stojącego za nim Przemysława Wiplera. Choć lider najpewniej zdobył mandat, jego mentor w Toruniu ciągle nie może być pewny, czy ostatecznie trafi do sejmowych ław. Strategiczny „skok na klasę średnią” zupełnie się Konfederacji nie udał. Widoczne w ostatnich miesiącach kampanii wizerunkowe przesunięcie z pozycji głównej reprezentacji teoriospiskowców, antysemitów, nacjonalistów i ortodoksów religijnych na linię ugrupowania zatroskanego przede wszystkim o wysokość podatków okazało się przedwczesną próbą rebrandingu. Sprowadziło partię do rejestrów poparcia dawniejszych reprezentantów tej linii, czyli poprzednich ugrupowań korwnistyczych.

Jak się okazuje, nie przyniosła też efektu strategia „chowania” Janusza Korwin-Mikkego i Grzegorza Brauna. Partia, skrajna przecież w poglądach, okazała się zbyt „grzeczna” dla wielu zradykalizowanych wyborców „antysystemowych”. Sławomir Mentzen i Krzysztof Bosak jeszcze nie zdążyli się „uwłaszczyć” na zmianie elektoratu, a już chcieli się pozbyć „szurów” i „foliarzy”. W efekcie zostali z niczym. Jednocześnie PiS przejął bardzo wiele z ksenofobicznej i antyeuropejskiej retoryki Konfederacji, tak dalece, że momentami przebijał w przekazie nawet skrajną prawicę.

Zadziałała też blokada w mediach publicznych, a swoją cegiełkę dołożyły tzw. taśmy Banasia, na których można było usłyszeć m.in. fantazje polityków Konfederacji o koalicji z Platformą. To wszystko zniszczyło obraz bezkompromisowych antydemokratów i antysystemowców. Trzeba się bowiem zmierzyć z faktem, że wyborcy o takich poglądach to ciągle kilka procent elektoratu, który albo został w domu, albo przejął ich głosy PiS.

Koktajl niestrawny dla klasy średniej

„Skok na klasę średnią” nie udał się także dzięki ciężkiej pracy dziennikarzy i twitterowiczów, nagłaśniających niezwykle liczne przypadki kandydatów z list Konfederacji co najmniej, delikatnie rzecz ujmując, kontrowersyjnych. Były na nich osoby o przeszłości faszystowskiej, jawni antysemici i teoriospiskowcy, włącznie z płaskoziemcami walczącymi z telefonią 5G, „wielkim zastąpieniem” białej rasy migrantami z Afryki i Bliskiego Wschodu czy Polaków przez Ukraińców, wierzącymi w istnienie planety Niburu i wszechmocnej broni elektromagnetycznej. Ten koktajl okazał się zupełnie niestrawny i wyborcy szukający alternatywy dla PO-PiS przemigrowali raczej do Trzeciej Drogi Władysława Kosiniaka-Kamysza i Szymona Hołowni.

To pospolite ruszenie ludzi-memów rozbiło się też o prozaiczne rafy finansowe. Jak się bowiem okazało, samo „piwo z Mentzenem” i TikTok nie wystarczyły, żeby dociągnąć do wyborów dwucyfrowe poparcie. Duże partie, dysponujące sporymi dotacjami, zalały wprost ulice plakatami i banerami. Podobnie wyglądała ich obecność w sieci. Media społecznościowe czy YouTube były pełne przekazu PiS, PO, a nawet Lewicy. Konfederacja ze swoimi reklamami była coraz mniej widoczna.

Zbytnia pewność siebie, ryzykowna strategia wyborcza i nieracjonalne wydawanie funduszy z dotacji przez całą kadencję zemściło się srogo na liderach Konfederacji. Wraz ze swoim pospolitym ruszeniem niedoszły minister finansów Mentzen i niedoszły marszałek Sejmu Bosak muszą schować buławy z powrotem do plecaka. Nie zmienia to faktu, że ich reprezentacja w Sejmie urosła. Znajdą się w nim ponownie Grzegorz Braun (najpewniej wsparty przez niezwykle agresywnie antyukraińskiego Andrzeja Zapałowskiego), Krzysztof Bosak (najpewniej z małżonką), chcący prowadzić rejestry homoseksualistów Witold Tumanowicz, religijny ortodoks Krzysztof Tuduj czy sam Sławomir Mentzen. Będą dalej wprowadzać do debaty publicznej najbardziej skrajnie prawicową agendę, co skutkować może jeszcze większym chaosem wywołanym tymi wrzutkami. O ile Konfederacja przetrwa jako partia. A to przy takim wyniku nie jest już takie pewne.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Siostrom tlen! Pielęgniarki mają dość. Dla niektórych wielka podwyżka okazała się obniżką

Nabite w butelkę przez poprzedni rząd PiS i Suwerennej Polski czują się nie tylko pielęgniarki, ale także dyrektorzy szpitali. System publicznej ochrony zdrowia wali się nie tylko z braku pieniędzy, ale także z braku odpowiedzialności i wyobraźni.

Joanna Solska
11.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną