Wynik w okolicach 7 proc. to najpewniej maksymalnie 20 posłów. Wiele jedynek na listach Konfederacji, jeszcze do niedawna pewnych miejsc w parlamencie, dziś z goryczą żegna się z marzeniami o sejmowych ławach. Są wśród nich przypuszczalnie Michał Urbaniak, Krystian Kamiński i Janusz Korwin-Mikke. Mandat dla tego ostatniego waha się podwójnie. Nie dość, że nie ma pewności, czy Konfederacja zdobędzie miejsce w Sejmie z okręgu podwarszawskiego, to jeśli tak się stanie, może otrzymać je nie dawny lider Nowej Nadziei, ale Karina Bosak, prawniczka Ordo Iuris, prywatnie żona Krzysztofa Bosaka. Nie można tego wyniku skrajnej prawicy nazwać inaczej niż pogromem.
Konfederacja. Przedwczesna próba rebrandingu
To druzgocąca porażka nowego kierownictwa Konfederacji, czyli Sławomira Mentzena i stojącego za nim Przemysława Wiplera. Choć lider najpewniej zdobył mandat, jego mentor w Toruniu ciągle nie może być pewny, czy ostatecznie trafi do sejmowych ław. Strategiczny „skok na klasę średnią” zupełnie się Konfederacji nie udał. Widoczne w ostatnich miesiącach kampanii wizerunkowe przesunięcie z pozycji głównej reprezentacji teoriospiskowców, antysemitów, nacjonalistów i ortodoksów religijnych na linię ugrupowania zatroskanego przede wszystkim o wysokość podatków okazało się przedwczesną próbą rebrandingu. Sprowadziło partię do rejestrów poparcia dawniejszych reprezentantów tej linii, czyli poprzednich ugrupowań korwnistyczych.