„Polska nie będzie już państwem”. Spieszmy się notować słowa prezesa, bo zaraz odejdzie
Jak się czuje Jarosław Kaczyński po przegranych wyborach i w przeddzień utraty władzy? Chyba bardzo źle. Zamiast obiecywać swoim wyborcom „odkucie się” w nadchodzących wyborach samorządowych i europarlamentarnych, jak pewnie uczyniłby na jego miejscu każdy, by tak rzec, konwencjonalny przywódca partyjny, prezes Polski uznał za stosowne dokonać wzmożenia swojej antyunijnej i antyniemieckiej paranoi, niedwuznacznie zapowiadając narodowowyzwoleńczą krucjatę, Wielką Akcję, która ma się rozpocząć od tajemniczego zjazdu, zaplanowanego na luty w Warszawie, wciąż (jak długo?) stolicy Polski.
Strach się bać, co to będzie, bo sądząc po słowach wypowiedzianych podczas okolicznościowych przemówień 11 listopada w Warszawie i Krakowie, nowa, powyborcza polityka PiS będzie polegać na wywoływaniu antyunijnej histerii, przygotowującej polexit na wzór niedawnego brexitu.
Kaczyński: „Polska nie będzie już państwem”
Spieszmy się notować słowa prezesa, bo zaraz odejdzie. Oto więc usłyszeliśmy opowieść znaną już z kampanii wyborczej, lecz w wersji „bez maski”. Tusk będzie premierem niemieckim, służącym Niemcom jako narzędzie do zwasalizowania Polski. Nie ma co się dziwić – Polska była niepodległa jedynie przez 54 lata, a od 1989 r. minęło lat 34. Nie ma nic nieprawdopodobnego w tym, że tę kruchą w końcu i młodą niepodległość utracimy. To rzecz całkiem dziś realna. Niemcy robią wszystko, aby za pomocą reformy traktatów europejskich przejąć kontrolę nad Europą i Polską.