Kraj

Haniebny atak w Sejmie. Co może grozić Grzegorzowi Braunowi

Grzegorz Braun (w głębi) po dokonaniu ataku na chanukowe świece w Sejmie Grzegorz Braun (w głębi) po dokonaniu ataku na chanukowe świece w Sejmie Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
Zamach posła RP Grzegorza Brauna na ustawiony w Sejmie chanukowy świecznik był aktem antysemickiej nienawiści. Niewątpliwie był to czyn o charakterze chuligańskim. I był aktem o wysokiej społecznej szkodliwości, jako że dokonał go poseł, w parlamencie, w sposób demonstracyjny oraz publiczny.

Tym razem stało się to, co zawsze powinno się dziać w podobnych sytuacjach: powszechne potępienie czynu Grzegorza Brauna. Zareagowali wszyscy albo niemal wszyscy, którzy powinni: marszałkowie Sejmu i Senatu, wszystkie kluby parlamentarne, premier, Rzecznik Praw Obywatelskich, minister sprawiedliwości/Prokurator Generalny. Przewodniczący Komitetu Konferencji Episkopatu Polski do spraw Dialogu z Judaizmem kardynał Grzegorz Ryś przeprosił za Grzegorza Brauna „całą społeczność Żydów w Polsce”. Można żałować, że nie odezwał się prymas Wojciech Polak. I prezydent Andrzej Duda osobiście – wyręczył go jego minister Marcin Mastalerek, informując, że prezydent jest „oburzony”.

Klub Konfederacji jedynie potępił i zawiesił, a nie wyrzucił posła Brauna. Za to prokuratura wszczęła postępowanie z urzędu, czyli nie czekając na polecenie czy zawiadomienie o przestępstwie. Osiągnęliśmy więc prawie europejski standard w reakcji na ksenofobiczne akty nienawiści. I to jest w tej sprawie pocieszające. Co dalej?

Czytaj też: Braun i Korwin-Mikke, ukryte twarze Konfederacji

Co może grozić Grzegorzowi Braunowi?

Poseł Braun został na razie wykluczony z obrad Sejmu i ukarany karą regulaminową. Posłem mógłby przestać być tylko, gdyby sąd skazał go na zakaz pełnienia funkcji publicznych, a to nie byłoby szybko. Co można jeszcze zrobić? Przede wszystkim stosować konsekwentny ostracyzm. Jako zawieszony członek klubu Konfederacji ma zakaz zabierania głosu z mównicy sejmowej – zobaczymy, czy się podporządkuje.

Z prawnego punktu widzenia nie można tego wybryku Brauna uznać za działanie w ramach wolności słowa, bo z całą pewnością jej granice przekroczył, a jego motywacja – nienawistna – zasługuje na potępienie.

Można dyskutować, czy było to wykroczenie, czy przestępstwo. Niewątpliwie był to czyn o charakterze chuligańskim. I był aktem o wysokiej społecznej szkodliwości, jako że dokonał go poseł, w parlamencie, w sposób demonstracyjny oraz publiczny. W dodatku można byłoby powiedzieć, że działał w warunkach recydywy, gdyby nie to, że prokuratura nie zajęła się jego dwoma innymi tegorocznymi wybrykami: zniszczeniem choinki, którą krakowscy sędziowie ustawili w sądzie i udekorowali flagami ukraińskimi i unijnymi, oraz przerwaniem – w maju – wykładu prof. Jana Grabowskiego w Niemieckim Instytucie Historycznym (wyrwał mikrofon ze statywu i uderzał nim o pulpit, po czym przewrócił głośnik). W obu przypadkach można to zakwalifikować jako zakłócenie spokoju i zniszczenie mienia, także o charakterze chuligańskim (art. 51 kw: „Kto (…) zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym”). Jeśli czyn ma charakter chuligański, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.

Teraz w Sejmie Braun też zakłócił porządek publiczny. Dokonał aktu agresji fizycznej w Sejmie. Aktu wymierzonego w określoną grupę religijną, więc można to potraktować jako próbę zastraszenia członków tej grupy (art. 119 kk: „Kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną wobec grupy osób lub poszczególnej osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub z powodu jej bezwyznaniowości, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”).

Czytaj też: Braun poczyna sobie coraz śmielej. On harcuje, PiS pozwala

Wersal nie wróci, może chociaż kultura

Obrazy uczuć religijnych raczej bym się nie dopatrywała, bo – po pierwsze – ten przepis jest bardzo kontrowersyjny, a po drugie, czyn Grzegorza Brauna niekoniecznie „wypełnia znamiona” tego przestępstwa. Mowa w nim (art. 196 kk) o publicznym znieważeniu przedmiotu czci religijnej lub miejsca przeznaczonego do publicznego wykonywania obrzędów religijnych”, a w sensie religijnym świecznik (nie menora, bo ta ma siedem ramion, a świecznik chanukowy – dziewięć) nie jest przedmiotem czci, jak np. krzyż. Choć niewątpliwie jest przedmiotem rytualnym, niezbędnym do odprawienia chanukowych obrzędów. A rzecz cała nie działa się w miejscu kultu religijnego. Zgaszenie gaśnicą świec chanukowych można by porównać np. do uszkodzenia bożonarodzeniowej szopki, także stawianej w Sejmie.

W całej tej sprawie nie jest ważny Grzegorz Braun, który zapewne zrobił to, co zrobił, bardziej z miłości własnej niż z nienawiści. Zależało mu na tym, żeby było o nim głośno – to dobry uczeń Janusza Korwin-Mikkego. I, szczerze mówiąc, największą dla niego karą byłoby, żeby przestać o nim mówić.

W tej sprawie najważniejsze jest to, że powróciło – bardziej lub mniej szczere – poczucie przyzwoitości i wstydu. Że kończy się czas, w którym wypadało mówić wszystko im „mocniej”, tym lepiej. A powściągliwość w słowach uznawana była za miękiszoterię i piętnowana jako „poprawność polityczna”.

„Wersalu” może nie będzie, ale może będzie kultura. Nie tylko parlamentarna.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Śledztwo „Polityki”. Białoruska opozycjonistka nagle zniknęła. Badamy kolejne tropy

Anżelika Mielnikawa, ważna białoruska opozycjonistka, obywatelka Polski, zaginęła. W lutym poleciała do Londynu. Tam ślad się urwał. Udało nam się ustalić, co stało się dalej.

Paweł Reszka, Timur Olevsky, Evgenia Tamarchenko
06.05.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną