Wiele wskazuje na to, że jedna z kolejnych batalii koalicji 15 października z pisiętami będzie dotyczyła Trybunału Konstytucyjnego. Można nawet przewidywać, że zostaną przeprowadzone kontrole i interwencje poselskie, np. p. Błaszczaka, p. Czarnka, p. Macierewicza, a może i samego p. Kaczyńskiego, bo byłoby dziwne, gdyby nie bronił stanu posiadania mgr Przyłębskiej, swego odkrycia towarzyskiego. Podobnie jak PiS broni swojej telewizji, tak ma wszelkie powody, aby chronić jedno z głównych narzędzi swojej władzy w latach 2015–23, które zresztą przydaje się w zachowaniu pozycji po przegranych wyborach.
W związku z tym warto przypomnieć, jak to było z TK w latach 2015–16. Była to faktycznie wojna, wytoczona przez PiS przy walnym udziale p. Dudy. Zajmowałem się tym w kilku felietonach, z których dzisiaj korzystam z pewnymi zmianami.
Czytaj też: Trybunał Przyłębskiej pędzi na ratunek TVPiS
Sędziowie na zapas. Jak to było z TK?
Chronologia wydarzeń jest następująca. 25 czerwca 2015 r. Sejm, w którym większość miała koalicja PO-PSL, uchwalił nowelizację ustawy o TK (poprawki zgłosił na posiedzeniu odpowiedniej komisji jeden z posłów PO), wprowadzając m.in. przepis umożliwiający wybór przez ustępujący Sejm także sędziów w miejsce tych, którzy kończyli pracę już po upływie trwającej kadencji parlamentu. Parlament wybrał więc pięciu sędziów w miejsce tych, których kadencja kończyła się jeszcze w 2015 r. (trzech 6 listopada, dwóch – 2 i 8 grudnia).