Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Jak się Pawłowska postawiła prezesowi Kaczyńskiemu. W PiS aż zafurczało

Monika Pawłowska w Sejmie Monika Pawłowska w Sejmie Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
Oficjalnie PiS jest na Pawłowską wściekły, bo doktryna partyjna mówi, że nie ma żadnego zwolnionego mandatu, a zgodnie z prawem Mariusz Kamiński nadal jest posłem. Tyle że to bzdura i nikt nie traktuje tej tezy serio.

Pan prezes Kaczyński nie kazał, a pani Pawłowska się tu wcina i mandat po naszym pośle honoris causa Mariuszu Kamińskim bierze? I jeszcze chce do klubu PiS wstąpić? No, bezczelność! Oj, plują sobie w brodę na Nowogrodzkiej. Trzeba było „spadów” od Biedronia i Gowina nie brać! Tylko jak tu nie brać, skoro w takiej partii jak PiS zasadą wszelkich zasad jest „brać wszystko jak leci”? Człowieka brać, stanowisko brać, pieniądze brać, a choćby i konia brać (najlepiej araba z Janowa).

Pawłowska vs. baron Czarnek

Bez wątpienia podjęcie przez Monikę Pawłowską, byłą posłankę PiS, mandatu zwolnionego przez skazanego prawomocnym wyrokiem Mariusza Kamińskiego jest dla PiS problemem. Była proszona, by tego nie robić, a teraz jeszcze ośmiela się deklarować lojalność wobec PiS. „Czuje się” członkiem tej partii i zamierza ubiegać o członkostwo w klubie.

Zapewne wcale jej na tym nie zależy (co to za mecyje być w opozycji?), ale podroczyć się zawsze można. Jako „grająca na nosie” samemu Kaczyńskiemu Pawłowska może zarobić kilka politycznych punktów u jego rywala, jeśli taki się objawi. Na razie obowiązuje tryb „wyznaczania następcy” (liczy na to i Czarnek, i Morawiecki), ale to się może szybko zmienić, gdy sondaże PiS utoną na dobre pod belką z napisem 30 proc. Najwidoczniej Pawłowska uważa, że Czarnek przegra walkę o schedę po prezesie, i zaryzykowała konfrontację z lubelskim baronetem.

Lewica ma ramiona szerokie. Przygarnie każdą i każdego, kto tylko chętny. Zwłaszcza gdy powstaje nowa formacja (a to się zdarza często), każdy działacz i działaczka są na wagę złota. Nikt cię o nic nie pyta – po prostu wstępujesz do partii. Tak to już jest, że do polityki chętnych niewielu, więc się nie wybrzydza, nie zadaje pytań, lecz wita serdecznie jak gościa. Tak było zapewne i wtedy, gdy Monika Pawłowska wstępowała do SLD (miała tam zresztą powiązania rodzinne) czy potem do Wiosny Roberta Biedronia. A potem do Porozumienia Jarosława Gowina. A że jej droga krętą była i prowadziła od lewicy do samiuśkiego PiS, to kto bogatemu (w idee) zabroni? Wszak polityka to tylko zawód i każdy ma prawo szukać zatrudnienia tam, gdzie do pracy przyjmują. Byle miał w sobie to wielkie ideowe bogactwo, które nakazuje w mozole urzeczywistniania wyższych wartości nie wiązać się błahymi zobowiązaniami w rodzaju partyjnych szyldów.

W polityce „każdy orze, jak może”

Można z tego żartować, ale partie polityczne są niemalże organicznie skazane na znoszenie w swoich szeregach cynicznych karierowiczów, doskonale „bawiących się w politykę”. Wszędzie jest ich pełno, a zjawisko jest tak nagminne, że nie wiem, co trzeba by zrobić, żeby koledzy przestali politykowi podawać rękę. Bo w polityce „każdy orze, jak może”. Jest to wszak „orka na ugorze” – wszystkie te partie siebie warte i jednako dziadowskie. Trzeba się trzymać tych, co rządzą, to i da się jakoś urządzić. Tak to mniej więcej „na dole” wygląda. I tak bardzo często wchodzi się do polityki. W Lublinie, skąd jest Pawłowska, i w Brzeszczach, gdzie Beata Szydło najpierw szukała szczęścia w nieczułej PO, by potem znaleźć je w ramionach PiS.

Pawłowska tłumaczy, że bierze mandat po Kamińskim, bo jest do wzięcia, a gdy ten zostanie europosłem, to i tak wszelkie wątpliwości ustaną. Po prostu na tym stanowisku będzie już właśnie Pawłowska i żaden Kaczyński nie będzie już w stanie jej tego odebrać. Tak przynajmniej rozumiem jej wypowiedź dla Wirtualnej Polski: „Tutaj nie chodzi o jakąś tam Pawłowską, o jej mandat. Chodzi o ewentualne kolejne osoby z listy, które w wyniku zmiany warunków albo ewentualnego startu, o którym wiem z mediów, pana ministra [Kamińskiego] do Parlamentu Europejskiego, mogłyby objąć ten mandat już bez takiego szumu medialnego. Nic nie jest czarno-białe”.

No i tu się Pani Poseł srodze myli. Zapisanie się do wolnościowej, lewicowej i antyklerykalnej partii Wiosna, a potem porzucenie jej dla autorytarnej, skrajnie nacjonalistycznej, populistycznej i klerykalnej partii władzy to jest właśnie „czarne”. To jest nie tylko zdrada, czyli haniebny czyn, lecz również dowód osobistego bezwstydu, wewnętrznej moralnej katastrofy. Inna rzecz, że moralny upadek bynajmniej nie przeszkadza harcować w polityce.

Jej się ten mandat po prostu należy

W zamian za niepodjęcie mandatu Kaczyński osobiście obiecywał Pawłowskiej start do sejmiku województwa lubelskiego i jakąś ważną funkcję w tymże. Jednakże ona nie w ciemię bita. Kaczyńskiemu nie uwierzyła (nie jest to zaiste heros w dotrzymywaniu słowa, słowo daję), a poza tym, gdyby ona nie podniosła niejako leżącego na ziemi mandatu, zrobiłby to zaraz następny w kolejce.

A jej zabrakło przecież tak niewiele głosów, ledwie 148!, żeby wejść w zeszłorocznych wyborach do Sejmu. Więc jej się ten mandat po prostu należy! No i będzie sobie (nie pierwszy raz) posłanką niezależną, bez specjalnych obowiązków, bez konieczności wysiadywania na zebraniach klubu i innych partyjnych konwentyklach, a pieniądz wszak lepszy niż w sejmiku, nawet ze stanowiskiem.

W świecie PiS Monika Pawłowska jest taka sama jak inni. Nikt jej tam na poważnie nie będzie miał za złe. Zagrała na postawienie się prezesowi, bo prezes powoli odchodzi na emeryturę, więc może już na takie zagrania czas. I tenże wszystkie karty odsłaniający czas pokaże, czy ryzykowny ruch się opłaci, czy nie. Ja obstawiałbym, że się opłaci. Rozwój afery podsłuchowej zapewne bezpowrotnie pogrąży Mariusza Kamińskiego w oczach jego własnego politycznego środowiska. Dzisiejsza nielojalność wobec Kamińskiego może być za rok oceniania jako dobre posunięcie – zwłaszcza jeśli partia nie będzie już prywatnym folwarkiem Jarosława Kaczyńskiego. A wszystko wskazuje, że nie będzie.

W PiS aż zafurczało

Oficjalnie PiS jest na Pawłowską wściekły, bo doktryna partyjna mówi, że nie ma żadnego zwolnionego mandatu, a zgodnie z prawem Mariusz Kamiński nadal jest posłem. Tyle że to bzdura i nikt nie traktuje tej tezy serio. Bezpośredni partyjny szef Pawłowskiej w Lublinie Przemysław Czarnek osobiście odpowiada przed Kaczyńskim za jej „wybryk” i każdy, kto nie chce się dziś kłócić z Czarnkiem, będzie odsądzał Pawłowską od czci i wiary.

Zagrała bowiem Czarnkowi na nosie, że aż zafurczało. A Kaczyński pewnie z partii ją wyrzuci. Tyle że takie gesty nie mają wielkiego znaczenia. Tu cię wyrzucą, tam znowu przyjmą. Tu ruch taki, tam partia owaka. Tu jakowaś „droga” numer ten czy inny, tam znowu werbują ludowcy... Liczy się, jakie robisz wyniki dla listy wyborczej. A dopóki wyniki robisz dobre, dopóty nikt cię z karuzeli polityki nie zrzuci. Pani Monika jest młoda – pokręci się jeszcze nie rok i nie dwa. Ona będzie się tak kręcić i kręcić, a my tak będziemy o niej pisać i pisać... Ot, życie.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną