Kraj

Hindusi od Wawrzyka, czyli afera wizowa pod lupą komisji śledczej. PiS gra w pomidora

Posiedzenie komisji śledczej w tzw. aferze wizowej Posiedzenie komisji śledczej w tzw. aferze wizowej Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
Tak to już bywa w sądach i przed komisjami śledczymi, że winowajcy albo dużo „śpiewają”, albo grają w „pomidora”. A PiS nie zapłacił jeszcze całej „ceny wizerunkowej” za aferę wizową. Widać, że będzie dla niego szalenie kosztowna.

Bollywood to swego rodzaju indyjska podróbka amerykańskiego Hollywood. Dzięki aferzystom z PiS i okolic sam doczekał się podróbki godnej filmu klasy B. Oto w wyniku nacisków z MSZ grubo ponad stu obywateli Indii miało bezpodstawnie otrzymać wizy uprawniające do jednorazowego lub wielokrotnego wjazdu do strefy Schengen, podszywając się pod filmowców kręcących zdjęcia w naszym kraju.

W końcu takie wizy wydano kilkudziesięciu osobom. W rzeczywistości nie byli to żadni filmowcy, a wizy otrzymali najpewniej za łapówki dzięki pośrednikom organizującym kilkuetapowy kanał przerzutowy na Zachód. Jeden z Hindusów miał zdradzić polskiemu konsulowi, że chodziło o kwotę 10–17 tys. euro. Tyle kosztowało zapewne przedostanie się do Europy, lecz większość udawała się do Wielkiej Brytanii i USA, co musiało kosztować kolejne tysiące.

Opiekunem całej grupy „filmowców”, zabiegającym o wydanie wiz (których na początku – dzięki czujności urzędników konsularnych – wszystkim odmówiono), był bliski współpracownik ministra Piotra Wawrzyka, złote dziecko PiS Edgar Kobos, którego prokuratura oskarża dziś (na podstawie prowokacji policyjnej) o przyjmowanie łapówek.

Afera wizowa: przypadek urzędniczej etyki

Na tę iście filmową okoliczność sejmowa komisja zajmująca się aferą wizową („badaniem legalności, prawidłowości oraz celowości działań, a także zaniedbań i zaniechań w zakresie legalizacji pobytu cudzoziemców na terytorium RP w okresie od dnia 12 listopada 2019 r. do dnia 20 listopada 2023 r.”) przesłuchała we wtorek 27 lutego byłego konsula generalnego RP w Mumbaju Damiana Irzyka oraz nadal pełniącego funkcję wicekonsula w tymże konsulacie Mateusza Reszczyka.

Miło było posłuchać obu panów. Zaprezentowali się jako uczciwi urzędnicy, którzy postawieni przed wyborem: nie ulegać naciskom „góry” w sprawie na kilometr cuchnącej korupcją czy też ulec im i stracić pracę, zachowali się dzielnie, lecz nie straceńczo. Trudno mieć do nich pretensje, a niełatwa sytuacja, w jakiej zostali postawieni przez przełożonych, i to, jak się zachowali, to znakomity casus dla nauczania etyki urzędniczej. Z życia wzięty, niewydumany i poważny.

Wątek hinduski afery wizowej dotyczy przełomu 2022 i 2023 r. Jak zeznał konsul Irzyk, wiceminister spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk przesłał drogą mailową (do niego i do konsula w Delhi) prośbę o pilne wydanie wiz 48 filmowcom z uwagi na „realizowaną w Polsce produkcję filmową”. W tymże mailu wprost podano nazwisko Edgara Kobosa jako „osoby kontaktowej”, mającej „umówić aplikantów wizowych”. Później sytuacja się powtórzyła – znowu przyszedł mail od Wawrzyka w sprawie kolejnej grupy „filmowców”.

Gdy wpłynęły tak liczne wnioski, Irzyk poczuł, że sprawa brzydko pachnie, i postanowił osobiście sprawdzić, o co chodzi. W tym celu udał się do agencji pośredniczącej w załatwianiu wiz (takie pośrednictwo jest czymś normalnym i szeroko stosowanym przez wiele państw), gdzie udało mu się porozmawiać z dziesięcioma osobami ubiegającymi się o dokumenty. Okazało się, że są to biedni i prości ludzie, którzy nie byli nigdy za granicą, nieznający angielskiego, a nawet hindi. Wiz oczywiście odmówiono, lecz wtedy zaczęły się naciski – maile, telefony, nawet wizytacja z MSZ – wobec czego urzędnicy w końcu ulegli i części aplikantów (bodajże 35) wizy wystawili.

Michał Szczerba, poseł śledczy

Znamy te sprawy z prasy, bo pisze się o tym od września. Teraz jednak stały się one przedmiotem prac komisji pod przewodnictwem posła Michała Szczerby. Skoro przewodniczącym jest Szczerba, możemy mieć pewność, że sprawa nie rozejdzie się po kościach. Pomimo nieporadnej dość obstrukcji ze strony członków komisji nominowanych przez PiS prace toczą się wartko – na posiedzeniach jawnych i niejawnych. Te jawne, dostępne np. na YouTubie, są bardzo długie i trudno oglądać je w całości. Warto jednakże poświęcić im trochę czasu – choćby po to, aby poobserwować, jak dzielnie stawia czoła niełatwemu wyzwaniu gwiazda, by się tak wyrazić, „posłowania śledczego”, jaką bez wątpienia jest Michał Szczerba z PO.

Wtorkowe przesłuchania potwierdzały to, co wiemy już z doniesień medialnych. Miło wszak było popatrzeć i posłuchać urzędników reprezentujących wysoki poziom profesjonalny i odznaczających się wysoką kulturą osobistą. W przypadku zeznań świadków powaga, szczerość oraz rzeczowość, z jaką odpowiadają na pytania, przydają im wiarygodności i mogą znaczyć więcej niż dowody w postaci dokumentów.

PiS gra w pomidora

Ogromny jest kontrast pomiędzy Piotrem Wawrzykiem i jego podwładnymi pracującymi na placówkach w Indiach. Przypomnijmy, że Wawrzyka ze stanowiska usunięto, gdy tylko afera wyszła na jaw, a obecnie odmawia on zeznań przed komisją śledczą. Każe to przypuszczać, że byłoby to dla niego bardzo obciążające i niewiele ma na swoją obronę. Tylko w takich bowiem przypadkach adwokaci zalecają klientom odmowę składania zeznań.

Całkiem przeciwnie zachowuje się Edgar Kobos, który gra rolę skruszonego i opowiada komisji o łapówkach i naciskach na konsulaty, aby wydawały wizy komu trzeba. Kobos też ma wiele na sumieniu (co sam przyznaje), lecz jemu najwidoczniej poradzono odwrotnie niż Wawrzykowi. Tak to już bywa w sądach i przed wszelkimi komisjami śledczymi, że winowajcy albo dużo „śpiewają”, albo grają w „pomidora”.

Możemy być pewni, że afera wizowa dostarczy nam jeszcze wielu wrażeń. Wątek hinduski jest tylko jednym z kilku. Trudno oczekiwać, że obrady komisji śledczej będą oglądać miliony zwolenników PiS. Z pewnością jednak wielu z nich będzie się tą sprawą interesować. Bo frymarczenie wizami jest nie do zaakceptowania nawet dla nich. PiS nie zapłacił jeszcze całej „ceny wizerunkowej” za aferę wizową. Widać, że będzie dla byłej partii rządzącej szalenie kosztowna.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną