Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Zestrzeliwać czy nie zestrzeliwać? Co powinniśmy robić z rosyjskimi pociskami

Minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL) podczas konferencji w Lublinie Minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL) podczas konferencji w Lublinie Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
Czy przepisy i nasze środki techniczne wystarczają, żeby „Polacy czuli się bezpiecznie”? W odpowiedzi na powtarzające się naruszenia suwerenności trzeba zaangażować sojuszników z NATO. Skoro Rosja ma być niepewna, to niech to wreszcie odczuje.

Gdy rosyjski pocisk manewrujący po raz trzeci przeciął w locie polskie terytorium, nieuchronnie powróciła narodowa debata o zestrzeliwaniu takich intruzów. Politycznie role się odwróciły – bo o większą asertywność i odwagę apelują do rządzących politycy dzisiejszej opozycji, którzy w podobnych sytuacjach jeszcze kilka miesięcy temu jako nieodpowiedzialne i ryzykowne określali sugestie, by bezwzględnie strzelać do naruszycieli ze Wschodu. Na tym poziomie nic się więc nie zmieniło – poza kierunkami nagłaśniania krytyki.

Nie zmieniły się też przepisy, cierpliwie po raz kolejny wyjaśniane przez wojskowych i prawników, które w pewnym sensie odsłaniają bezradność stanu pokoju wobec sytuacji krótkiego przelotu obiektu trudnego do szybkiej, pozytywnej identyfikacji i zestrzelenia bez ryzyka szkód na ziemi. O tym, że takie szkody – nawet w tragicznym wymiarze utraty życia – mogą zaistnieć, przekonał nas pierwszy z nieoczekiwanych incydentów, gdy ukraińska rakieta przeciwlotnicza upadła we wsi Przewodów, zabijając dwie przypadkowe osoby.

Czytaj też: Rosyjski Ch-55 pod Bydgoszczą. Kuriozum! Na te pytania trzeba odpowiedzieć

Taką rakietę trudno zestrzelić

Dlatego wojskowi dziś wskazują na ryzyka związane z niekontrolowanym upadkiem dwutonowego obiektu, jakim jest pocisk manewrujący dalekiego zasięgu, użyty przez Rosję do ataków na zachodnią

  • Ministerstwo Obrony Narodowej
  • NATO
  • obrona przeciwrakietowa
  • Rosja
  • Wojna w Ukrainie
  • Reklama