Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Wszystkie kwiatki Ziobry i jego ludzi. Ta sprawa ma ogromny potencjał. Będzie ciekawie i smutno

Zbigniew Ziobro pod przeszukiwanym domem Zbigniew Ziobro pod przeszukiwanym domem Jacek Szydłowski / Forum
Zbigniew Ziobro nigdy się nie krył z tym wszystkim, co moralnie, a nawet prawnie kwalifikuje się jako nadużywanie stanowiska i stosowanie represji policyjno-śledczych z motywów politycznych i prywatnych. Ale jaki jest realny potencjał „sprawy Ziobry”?

To trzeba mu oddać: działał z otwartą przyłbicą, chełpiąc się przed kamerami takimi czynami, których inni bardzo by się wstydzili. Dziś pali mu się grunt pod nogami, a choroba, jak widać, nie ratuje przed odpowiedzialnością karną. Ratuje go tylko immunitet poselski, który przecież może stracić.

Na co więc może liczyć? Głównie na to, że śledczy skoncentrują się na jakimś wycinku jego działalności, a cała reszta ujdzie mu płazem. W rezultacie za kilka miesięcy może powstać wrażenie, że Zbigniew Ziobro „ma jakąś sprawę”, a sprawa ta, jak wiele innych, będzie się ciągnąć latami. Dlatego tak ważne jest, aby przypominać i pamiętać, że Ziobro i jego kariera to łąka tysiąca kwiatów. A każdy kwiat to ładny kwiatek.

Czytaj też: Przelewy zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę

Fundusz Sprawiedliwości: skarbonka bez dna

Aresztowanie trzech osób, w tym zaprzyjaźnionego z Ziobrą księdza; przeszukiwanie nieruchomości, łącznie z domami samego Ziobry; obszerne zeznania składane przez Tomasza M., dyrektora departamentu w resorcie sprawiedliwości zajmującego się Funduszem Sprawiedliwości... Takiej determinacji władz w ściganiu nadużyć Ziobry i jego ludzi nie spodziewał się ani on sam, ani jego środowisko. Sądzono, że choroba Ziobry otoczy jego sprawki świętym nimbem nietykalności.

Tak się nie stało. Są aresztowania, będą procesy i wyroki. Panika w środowisku Suwerennej (dawniej: Solidarnej) Polski jest wielka. Na razie nie widać żadnej strategii samoobronnej. Ad hoc podnosi się kwestię legalności przeszukań w domach chronionego immunitetem posła (za czasów Ziobry w roli prokuratora generalnego robiono to nieraz) oraz upowszechnia kłamstwa na temat rzekomej brutalności policji w czasie ich przeprowadzania. Przede wszystkim jednak ziobryści próbują wywołać wrażenie, że afera jest punktowa, czyli dotyczy jednej sprawy, której bohaterem jest ksiądz (Michał O.), wobec czego należy ją traktować jako kolejny atak „lewaków” na Kościół.

Sam Ziobro zdecydował się przełamać dotychczasową strategię ukrywania się i pokazał się publicznie, aby podnieść larum z powodu rzekomo bezprawnego przeszukania jego domostw. Przy okazji umywa ręce od nadużyć, zrzucając winę na podwładnych, którzy podpisywali umowy na rozmaite dotacje z Funduszu Sprawiedliwości, będącego w latach 2017–23 skarbonką bez dna, służącą finansowaniu zaplecza politycznego. A pośrednio obsługiwaniu wyborczych potrzeb partyjki Ziobry, niemającej państwowej dotacji i pozbawionej udziałów w dotacjach należnych PiS.

Czytaj też: Przywrócić prawo i sprawiedliwość. Nie chodzi o zemstę, ale o rozliczenie

Fundusz Suwerennej (Solidarnej) Polski

Tego, że przeznaczony na pomoc ofiarom przestępstw oraz więźniom opuszczającym zakłady karne po odbyciu kary (tzw. pomoc postpenitencjarna) Fundusz Sprawiedliwości stał się w ostatnich latach kasą partii Ziobry, nikt nie próbuje kwestionować. Nawet w środowisku PiS nazywany jest Funduszem Solidarnej Polski. Dla Ziobry i jego ludzi, a także dla PiS politycznie liczy się jednakże nie to, czy dochodziło do sprzeniewierzeń publicznych środków, lecz to, czy prokuratorzy będą mieli podstawę, aby zinterpretować takie przypadki jako przestępstwa (nadużycie stanowiska, niegospodarność, a nawet oszustwo). Oraz czy faktyczny sposób wydatkowania kwestionowanych setek milionów złotych odpowiada czy nie odpowiada preferencjom i emocjom wyborców prawicy.

Co do pierwszej sprawy – pewne jest, że tylko część nadużyć wskazanych w raporcie NIK z przeprowadzonej w 2020 r. kontroli Funduszu stanie się przedmiotem formalnego oskarżenia i osądzenia. Raport dostępny jest na stronach tej instytucji, jego treść jest druzgocąca i porażająca. Nie ma chyba drugiego przykładu tak daleko posuniętej patologii i zepsucia, które mieli okazję w swej długiej i bogatej historii badać kontrolerzy NIK.

Niestety, spraw jest za dużo i wiele z nich ma zbyt mocne „podkładki” i „parawany”, żeby rokowały procesowo. A i prokuratorzy mają ograniczone „moce przerobowe”, będą więc musieli coś z tego wybrać. Sprawy prowadzone przez prokuratury będą dotyczyć jawnych „deali”, takich jak przelewanie milionów na podmioty utworzone w celu przejęcia dotacji, transfery na prywatne konta (z materiałów prasowych wynika, że np. aresztowany ksiądz sercanin za pośrednictwem fundacji o nazwie Tiso pobierał od firmy budującej obiekty finansowane przez Fundusz Sprawiedliwości opłaty za użytkowanie przez nią placu budowy) oraz być może finansowanie kampanii wyborczych ludzi związanych z SP.

Dla księdza i dla koła gospodyń wiejskich

Natomiast gdy chodzi o opinię pośród wyborców prawicy, to sytuacja nie jest dla Ziobry i jego ludzi taka zła. Gigantyczne kwoty pod pretekstem „przeciwdziałania przyczynom przestępstw” przelewano na organizacje kościelne (w tym imperium medialne Tadeusza Rydzyka), na koła gospodyń wiejskich, Ochotniczą Straż Pożarną, a także szpitale i inne placówki medyczne. Wyborcy PiS i innych partii prawicowych tego rodzaju arbitralne rozdawnictwo na „zbożne cele” akceptują, bo albo nie wiedzą, że w praworządnym państwie urzędnicy nie rozdają publicznych środków „po uważaniu”, lecz w następstwie transparentnych konkursów, albo po prostu nie wierzą, że takie praworządne procedury kiedykolwiek i gdziekolwiek działają, a nie są tylko przykrywką dla arbitralnych i politycznie motywowanych decyzji.

Inaczej mówiąc, „dla księdza” czy „dla koła gospodyń” to dobrze. Z tego Ziobrze wyborcy zarzutów robić nie będą, a nawet obwinią symbolicznego „Tuska” o bezduszne czepianie się „ciężko chorego człowieka”. Zupełnie inaczej ma się sprawa z czymś, co potocznie – jak najbardziej również wśród wyborców PiS i innych ugrupowań katolickich – nazywa się złodziejstwem. Nie daj Boże, gdyby okazało się, że sam Ziobro wzbogacił się na swojej funkcji i Funduszu Sprawiedliwości. To jednak mało prawdopodobne. Aż tak głupi nie jest.

Ale wystarczy, aby kilka osób z jego otoczenia okazało się złodziejami odnoszącymi nie polityczne, lecz zupełnie osobiste korzyści z funduszu, na którym Ziobro położył łapę i używa go jako politycznej skarbonki, a popularność szybko może zamienić się w rozczarowanie i oburzenie. To zaś byłaby dla Ziobry katastrofa. Podobnie jak ewentualna utrata monopolu na „kwity”, których tak bardzo boją się pisowcy. Po gruntownych przeszukaniach w pomieszczeniach użytkowanych przez Ziobrę wśród polityków PiS zapanuje, jak sądzę, przekonanie, że owe kwity tak czy inaczej znalazłyby się w rękach tegoż symbolicznego „Tuska”.

Czytaj też: Coraz mniej ośrodków dla ofiar przemocy

Sprawy trudne procesowo

Jaki jest więc realny potencjał „sprawy Ziobry”? Jeśli przez „sprawę Ziobry” rozumieć całą jego działalność, a nie tylko ten spektakularny jej wycinek, który stanowią nadużycia związane z Funduszem Sprawiedliwości – to ogromny. Podsłuchiwanie opozycji, brutalne zatrzymania, dęte, sfingowane sprawy karne i dyscyplinarne, szykanowanie przeciwników politycznych, „nieposłusznych” prokuratorów i sędziów, prywatna zemsta na domniemanych sprawcach rzekomej krzywdy, jakiej doznał ze strony medyków zmarły ojciec Ziobry, sprawa dr. Garlickiego i tragiczne w skutkach zaprzestanie wykonywania przeszczepów serca po jego aresztowaniu, a przede wszystkim doprowadzanie do zmian w prawie (ustaw i rozporządzeń) w celu umożliwienia sobie bezprawnych i dyskrecjonalnych (arbitralnych i woluntarystycznych) działań – wszystko to składa się na niebywały wprost krajobraz korupcji i łajdactwa.

Gdyby co dziesiąta spośród osób, którym Ziobro złamał życie, które prześladował albo którym uniemożliwiał dochodzenie sprawiedliwości przez żądanie umarzania spraw, wystąpiła z powództwem cywilnym, to już same te procesy całkowicie zdewastowałyby jego życie. A co dopiero, gdyby wzięli się za to prokuratorzy.

Niewykluczone jednak, że Adam Bodnar i jego współpracownicy zdecydują się na razie skoncentrować na sprawie Funduszu Sprawiedliwości. Co wtedy? Czy Ziobro będzie mógł odetchnąć, licząc na to, że wszystko sprowadzi się do tych nieszczęsnych 100 mln zł dla jego kumpla egzorcysty ks. Michała O. i jego fundacji Profeto, która pod pretekstem tworzenia domu dla ofiar przestępstw budowała sobie wielkie centrum medialne, mogące w przyszłości obsługiwać Ziobrę i jego ludzi? Może być też tak, że zarzuty prokuratorskie i aresztowania będą się mnożyć, zaś spektrum spraw z Funduszem w tle będzie się sukcesywnie poszerzać.

Potencjał jest duży, ale broń prawna, którą dysponuje Ziobro, jest w polskich warunkach dość skuteczna. Otóż aby zapewnić sobie zupełną swobodę rozdawania setek milionów z kontrolowanego przez siebie Funduszu Sprawiedliwości, Ziobro w 2017 r. rozszerzył rozporządzeniem jego cele (pomoc ofiarom i pomoc postpenitencjarna) m.in. o wspomniane „przeciwdziałanie przyczynom przestępstw”. Mimo całej pokraczności tego sformułowania można pod nie podciągnąć niemal wszelką pożyteczną działalność (wszak dobro się dobrem odciska) i tłumaczyć tak każdą dotację na pełnych jak najlepszych intencji „swoich”.

Mechanizm korupcyjny jest tutaj wprawdzie aż nadto prosty i czytelny, lecz w każdym przypadku prokurator musi wykazać, że podmiot otrzymujący pieniądze z FS nie spełniał kryteriów takich jak doświadczenie w prowadzeniu działalności, której dotyczy dotacja, oraz że nie miał faktycznego zamiaru w pełnym, z umowy wynikającym zakresie wykonywać tego wszystkiego, co obiecywał we wniosku i do czego zobowiązywał się umową z ministerstwem. Czasem będzie to możliwe, a czasem pewnie nie. Wymagania procesowe są bowiem znacznie bardziej wyśrubowane niż to wszystko, czego zwykły uczciwy i rozumny człowiek potrzebuje, aby wyrobić sobie przekonanie, że doszło do malwersacji.

Czytaj też: NIK Banasia kontra resort Ziobry. Pod lupą Fundusz Sprawiedliwości

NIK ostro o Funduszu Sprawiedliwości

Co do wyrobienia sobie opinii na ten temat – warto przeczytać wspomniany raport NIK, którzy dotyczył ministerstwa oraz 20 beneficjentów Funduszu Sprawiedliwości. Tytułem zachęty do tej lektury pozwolę sobie na kilka cytatów:

„Przeprowadzona kontrola planowania i realizacji ustawowych zadań Funduszu Sprawiedliwości wykazała, że jego gospodarka finansowa była prowadzona z naruszeniem nadrzędnych zasad finansów publicznych, tj. jawności oraz celowości i oszczędności wydatków. Nie odpowiada również (...) zasadom funkcjonowania funduszy celowych. Działania Ministra Sprawiedliwości (...) oraz znacznej części beneficjentów umów dotacji skutkowały niegospodarnym i niecelowym wydatkowaniem środków publicznych, a także sprzyjały powstawaniu mechanizmów korupcjogennych. (...) Decyzje o udzieleniu dofinansowania były podejmowane w sposób uznaniowy (...) i nie były podawane do publicznej wiadomości”.

„(...) przyjęta w sierpniu 2017 r. nowelizacja przepisów kodeksu karnego wykonawczego oraz wydane we wrześniu tego roku przez Ministra Sprawiedliwości rozporządzenie w sprawie Funduszu skutkowały w praktyce ustanowieniem otwartego, niezdefiniowanego w jednoznaczny sposób katalogu zadań Funduszu Sprawiedliwości. Powstała w ten sposób możliwość finansowania z jego środków nieograniczonej kategorii działań nawiązujących choćby w marginalnym stopniu do nieokreślonych celów Funduszu”.

„Ocena jakości ofert [w ramach procedur konkursowych] była dokonywana przez członków komisji konkursowych w sposób dowolny i uznaniowy. Nie wynikała ona z merytorycznych kryteriów”.

„Z łącznej liczby 16 zbadanych umów, mających w założeniu służyć przeciwdziałaniu przestępczości, NIK oceniła jako niecelowe i niegospodarne 13 umów, w ramach których udzielono dofinansowania na kwotę 63,32 mln zł. (...) spośród 681,4 mln zł dotacji przyznanych ze środków Funduszu w okresie objętym kontrolą [2017–20] jedynie 228,5 mln zł (34 proc.) przeznaczono na pomoc świadczoną bezpośrednio osobom pokrzywdzonym przestępstwem (i osobom im najbliższym), a 24,25 mln zł (4 proc.) na pomoc postpenitencjarną”.

Na co szły pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości

Sprawa ks. O. i fundacji Profeto „waży” 66–100 mln zł. Jak widać z raportu, jest jeszcze „wiele innych milionów” z kryminalnym potencjałem. W tej pierwszej sprawie jest już troje aresztowanych, a niektórym grozi do dziesięciu lat więzienia. Gigantyczne, a niemające formalnych i rzeczowych podstaw dotacje podpisywał zastępca Ziobry, wiceminister i poseł SP Marcin Romanowski. Nad jego głową z pewnością kłębią się już czarne chmury, lecz na razie robi dobrą minę do złej gry, mówiąc, że to wszystko „dęta afera”. Jeśli w ostatecznym rozrachunku sprawa Funduszu Sprawiedliwości będzie miała rozmach obejmujący choćby połowę z owych 681 mln zł, to możemy sobie wstępnie pomnożyć „sprawę Profeto” przez trzy.

Dzięki OKO.press i innym redakcjom, a zwłaszcza dzięki red. Sebastianowi Klauzińskiemu (TVN, OKO.press) wiemy dość dokładnie, kto korzystał z sakiewki Ziobry, choć są to informacje pozyskane metodami śledczymi, a nie u źródła, gdyż Ministerstwo Sprawiedliwości odmawiało udzielania wyjaśnień. I tak wiadomo np., że część pieniędzy szła na podmioty prowadzące media propagujące program i działaczy SP, a wypłacano je pod pretekstem prowadzenia przez te media informacyjnej kampanii prozdrowotnej. Jednym z tych mediów jest portal szczecinskie24.pl.

Również fundacja Strażnik pamięci, założona przez dziennikarzy „Do Rzeczy”, przytuliła parę groszy, a dokładnie 8 mln (na przeciwdziałanie zniesławianiu narodu polskiego, przeciwdziałanie przestępstwom popełnianym pod wpływem ideologii LGBT itp.).

Druga kategoria nadużyć to nielegalne finansowanie działalności politycznej Suwerennej Polski pod przykrywką finansowania zadań Funduszu Sprawiedliwości. Na przykład Jan Kanthak, rzecznik resortu, kandydując w 2023 r. do Sejmu, przekazał czek na 24 tys. zł szpitalowi w Janowie Lubelskim, czyli w swoim okręgu nr 6. Na podobnej zasadzie wspomniany już wiceminister Romanowski przekazał 250 tys. na szpital w Chełmie, a wiceminister Michał Woś (w roli kandydata do sejmiku województwa śląskiego) w 2019 r. przekazał karetkę szpitalowi w Raciborzu, rozdawał też dzieciom finansowane z Funduszu Sprawiedliwości koszulki odblaskowe.

Mistrzem w robieniu sobie kampanii za publiczne pieniądze, a dokładnie za środki z FS, był kandydujący w 2021 r. w specjalnych wyborach na stanowisko prezydenta Rzeszowa (w wyniku ustąpienia ze stanowiska prezydenta Tadeusza Ferenca) Marcin Warchoł, były wiceminister sprawiedliwości z SP, a nawet szef tego resortu (w „rządzie dwutygodniowym” Morawieckiego).

Popierany przez Ferenca Warchoł, a wraz z nim jego szef Zbigniew Ziobro liczył na zwycięstwo. Dlatego nie szczędzono wysokich kwot z Funduszu Sprawiedliwości na szpitale i OSP. Na jednostki OSP Warchoł przekazał umowne czeki o łącznej wartości 1 mln 200 tys. zł. Jednemu z rzeszowskich szpitali wręczył zaś czek na pół miliona. Wcześniej, przed wyborami w 2019 r., 386 tys. zł przekazał szpitalowi w Mielcu. Dzięki tym wszystkim pańskim gestom wszedł do grona najbardziej zasłużonych „czekistów” polskiej polityki. A jest ich wszak niemało.

Czytaj też: Wściekłość i bezsilność Ziobry

Ciąg dalszy nastąpi?

Należy pamiętać, że nielegalne finansowanie kampanii to nie tylko Fundusz Sprawiedliwości, lecz również kwoty pochodzące z jeszcze jednej krainy w wielkim imperium Ziobry, czyli z Lasów Państwowych. Kwestia czasu, kiedy usłyszymy o sprawach prokuratorskich z tego żyznego poletka. Natomiast oceniając generalnie potencjał śledczy i karny spraw i sprawek Ziobry, trzeba przyznać, że afery w rodzaju 100 mln dla ks. O i fundacji Profeto, w których zarzuty idą w kierunku, mówiąc kolokwialnie, wyprania i wyprowadzenia kilku milionów złotych, mają potencjał o wiele większy niż sprawy czysto politycznej natury.

Czy poza Profeto jest takich czysto kryminalnych spraw wiele? Jakieś są na pewno. W mediach znaleźć można pierwsze wzmianki o hojnie wyposażanych fundacjach katolickich zwalczających aborcję i LGBT, które nie tylko nie wywiązały się ze swoich zadań w zakresie „przeciwdziałania przyczynom przestępstw”, lecz nawet miały przyjemność zakończyć działalność. Jak to się dzisiaj mówi: możemy zasiąść z popcornem. Spektakl będzie ciekawy, ale bardzo smutny.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną