Były wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł (Suwerenna Polska) bez wahania i cienia wstydu tłumaczy „Angorze”, jak dysponowano pieniędzmi Funduszu Sprawiedliwości: „Regulamin Funduszu nie wskazywał dokładnie, na co środki finansowe mają być przeznaczone. Określał, że mają być wykorzystywane na cele szkoleniowe. Jeśli jakiekolwiek Koło Gospodyń Wiejskich nie prowadziło edukacji w zakresie zapobiegania przestępczości, to nie mogło otrzymywać pomocy finansowej. Jeśli jednak taka działalność występowała, to czy do tego potrzebny był zakup garnków, czy innego sprzętu, to wyłącznie ich sprawa”. Na granatnik też by dostały.
Michał Karnowski („Sieci”) kontynuuje swój cykl „dobre rady dla gromady”, czyli poucza PiS, co ma robić: „mimo pokusy pójścia w »fajność« czy duchowej i programowej kapitulacji, Prawo i Sprawiedliwość, jeśli naprawdę chce zwyciężać, musi pozostać poważną partią. W traktowaniu serio relacji słów do czynów, w narzucanym przez Jarosława Kaczyńskiego upartym dążeniu do realizacji programu krył się sukces lat 2015–2023. I tam jest też recepta na odzyskanie władzy. Ale trzeba mieć też świadomość, że bez twardego boju rzadko się wygrywa w polityce”. Zabrakło tylko wezwania: „Wodzu, prowadź!”.
O paradoksie lizusa mówi w „Przeglądzie” prof. Jarosław Flis: „największą słabością PiS są te wszystkie lizusy prezesa, nieświadomie zajmujące się nieustannym jego atakowaniem. Przecież jeśli ktoś mówi publicznie, że bez Kaczyńskiego PiS się rozpadnie, to tak naprawdę mówi: Jarek, 20 lat twojej pracy w ogóle nic nie dało! (…) Miałeś stworzyć silną partię, miałeś być emerytowanym zbawcą narodu, a teraz jesteś po prostu kimś, kto z trudem się opędza od tych wszystkich, którzy chcieliby rozerwać na strzępy twoje dzieło życia”.