Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Hip, hip, Kura! Czy Jacek Kurski wrócił do łask?

Miesięcznica pogrzebu Lecha i Marii Kaczyńskich w Krakowie Miesięcznica pogrzebu Lecha i Marii Kaczyńskich w Krakowie Jakub Porzycki / Agencja Wyborcza.pl
Gdy prezes Kaczyński stwierdzał z satysfakcją, że pogłoski o jego śmierci były cokolwiek przedwczesne, aż chciało się odnieść te słowa do niepoprawnego Kury.

Wieczór wyborczy na Nowogrodzkiej był udany. Humory dopisywały. Jarosław Kaczyński triumfował. Faktycznie, po wielu miesiącach turbulencji grożących rozpadem partii umiarkowany sukces w wyborach samorządowych na jakiś czas ustabilizował jego zachwianą po 15 października pozycję lidera.

W wyborczą niedzielę na szerokim podium przygotowanym dla prezesa i wierchuszki partii zmieściło się wielu działaczy, funkcjonariuszy i lokai. Nie należy jednakże sądzić, że było to jakoś starannie wyreżyserowane, jak nie przymierzając w Rosji albo w Chinach. W Polsce obyczaj jest swobodniejszy i w takich sytuacjach ludzie stają tam, gdzie wydaje im się, że stanąć wypada albo po prostu w taki sposób, żeby uniknąć spotkania z wrogiem. Mateusz Morawiecki był niemalże niewidoczny, w przeciwieństwie do Joachima Brudzińskiego.

Uśmierzony gniew prezesa

Również inna dawno niewidziana ikoniczna postać środowiska PiS pojawiła się przy prezesie, a ściśle biorąc, tuż za jego lewym uchem. Chodzi o Jacka Kurskiego. Internet uznał to za sensację, bo ostatnio, po bezlitośnie sekującym Mateusza Morawieckiego elaboracie, który wysmażył Kurski i jego koledzy w TVP na użytek Kaczyńskiego (poufnym, choć wyciekł do mediów), można było sądzić, że prezes się na niego wkurzył. Teraz, skoro Kurski miał i możliwość, i czelność stanąć tak blisko, gniew prezesa może się wydawać uśmierzony, a powrót syna marnotrawnego przypieczętowany ojcowskim aktem łaski.

Reklama