Do nowej Krajowej Rady Sądownictwa mają móc być wybierani neosędziowie. Tak zdecydował Senat, przegłosowując dziś odpowiednią poprawkę. W nowej KRS może się więc np. znaleźć – przynajmniej teoretycznie – były wiceminister sprawiedliwości i autor pisowsko-ziobrowej deformy sądownictwa Łukasz Piebiak (według mediów domniemany „herszt” grupy hejterskiej „Kasta”). Albo osławieni rzecznicy dyscyplinarni ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry: Andrzej Schab, Przemysław Radzik i Michał Lasota. Czy tak się stanie?
Czytaj także: Listy wstydu. Kto przyłożył rękę do destrukcji KRS
Po pierwsze: rozwiązać pisowską neo-KRS
Neosędziowie stanowią dziś ok. jednej czwartej wszystkich sędziów, mają więc sporą siłę głosu. A rządowa nowelizacja ustawy o KRS przewiduje powrót do zasady, że o swojej reprezentacji w organie stojącym – z mocy konstytucji – na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów decydują sami sędziowie, a nie politycy. To realizacja konstytucyjnych zasad trójpodziału władz i odrębności sądownictwa.
Koalicja 15 października poszła dalej. Zgodnie z oczekiwaniem środowiska chce, by sędziowskich członków do KRS wybierali wszyscy sędziowie, a nie ich przedstawiciele. I pięknie. Ale dopuszczenie do kandydowania osób, które awansowały (nieraz w sposób zawrotny) w ciągu ostatnich siedmiu lat w zamian za lojalność wobec władzy politycznej może oznaczać, że moralny, prawny i systemowy problem neosędziów nie zostanie rozwiązany.