Ten wyrok przychodzi w tym samym czasie, gdy Sejm przyjął uchwałę w sprawie neo-KRS, uznającej ją za ciało niekonstytucyjne i wzywające członków „wybranych do jej składu wbrew Konstytucji do niezwłocznego zaprzestania działalności w KRS, gdyż ta podważa porządek konstytucyjny RP”.
Uchwała nie jest źródłem prawa, ale wyrok TSUE już tak. Wprawdzie zapadł w odpowiedzi na pytanie prejudycjalne, ale skład sądzący, który je zadał, nie będzie jego wykonawcą. TSUE po prostu odmówił mu odpowiedzi na pytanie, stwierdzając, że pytania zadawać może tylko „sąd”, a skład sądzący sądem nie jest. A więc jest to po prostu wyrok rozstrzygający jednoznacznie o legalności neosędziów.
Sami sobie zgotowali ten wyrok
Neosędziowie sami sobie zgotowali ten wyrok. Trzech neosędziów z neo-Izby Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego zadało TSUE pytanie prejudycjalne w konkretnej sprawie, choć w istocie nie chodziło o to, CO TSUE odpowie, ale CZY odpowie. Jeśli odpowie, to znaczy, że uznaje neosędziów za prawowitych sędziów. Tak było już trzykrotnie w minionych latach. Harcownikiem, który wziął na siebie potwierdzenie przez TSUE legalności neosędziów, jest Kamil Zaradkiewicz. Okazało się, że do trzech razy sztuka: dwa razy TSUE odpowiedział na jego pytanie prejudycjalne, za trzecim odmówił.
„Z uwagi na całokształt okoliczności związanych z powołaniem sędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych polskiego Sądu Najwyższego skład orzekający tej izby nie jest »sądem« w rozumieniu prawa Unii.