Kraj

Niemoralny Fundusz Sprawiedliwości: tak się paśli ludzie Ziobry. Dyrektor Mraz ujawnił system

Dyrektor Tomasz Mraz z adwokatem i posłem KO Romanem Giertychem, Sejm, 22 maja 2024 r. Dyrektor Tomasz Mraz z adwokatem i posłem KO Romanem Giertychem, Sejm, 22 maja 2024 r. Filip Naumienko / Reporter / East News
Surowość kar nabijała nie tylko głosy wyborców, ale i partyjną kasę. Pieniądze płynęły na dotacje dzięki odwróconemu konkursowi: najpierw był beneficjent, a potem konkurs. Taki mechanizm ujawnił były urzędnik Ziobry.

Jak wynika z raportu NIK, za czasów Zbigniewa Ziobry tylko 34 proc. środków z Funduszu Sprawiedliwości przeznaczono na pomoc bezpośrednio świadczoną pokrzywdzonym, a 4 proc. – na pomoc postpenitencjarną dla byłych więźniów. Resztę, czyli 56 proc., przekazano na szeroko rozumiane cele Suwerennej Polski, w tym promocję samego funduszu i partii, propagandę w mediach kupowanych dotacjami i fundusze wyborcze swoich ludzi.

I to pasienie partyjnego brzucha kosztem ofiar przestępstw (o więźniach i ich rodzinach się nie wspomina) jest wybijane w mediach jako dowód niemoralności procederu uprawianego w resorcie Ziobry. Ale jeszcze bardziej niemoralne jest to, że wypełnianiu tej „skarbonki Suwerennej Polski” sprzyjała partyjna propaganda ugrupowania domagającego się ciągłego zaostrzania prawa: wydłużania kar, przymusu pracy więźniów, których zarobki zasilały FS, oraz podnoszenia wysokości grzywien i nawiązek.

Czytaj też: Są nieskazywalni, choć „mieli siedzieć”. Jak rozliczyć ludzi PiS i Suwerennej Polski

Antykonkursy zamiast konkursów

Kolejną nie tylko patologiczną, ale też moralne obrzydliwą praktyką było materialne wspieranie partii drogą już nie ustawionych konkursów, ale antykonkursów. Opowiedział o nich podczas środowego posiedzenia parlamentarnego zespołu do spraw rozliczeń PiS Tomasz Mraz, skruszony dyrektor departamentu w resorcie Ziobry odpowiadający za Fundusz Sprawiedliwości. Mraz jest podejrzany w śledztwie o niezgodne z prawem rozdysponowanie miliardów złotych z tego funduszu, więc jego wyznania raczej nie wynikają z odruchu sumienia, a z nadziei na niższy wyrok. Lecz są poparte dokumentami (i – jak się okazuje – nagraniami), więc motywacja nie ma większego wpływu na ocenę ich prawdziwości. Za to są dowodem naprawdę spektakularnym, szczególnie wygłaszane w świetle kamer. Coś jak publiczne wyznania członka mafii.

Antykonkurs, czy też konkurs odwrócony, polegał na tym, że go nie było. Mraz mówił, że odpowiedzialny za FS wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski najpierw prowadził rozmowy z podmiotem, który chciał dostać dotację. Dopiero potem, na podstawie zgłoszonych przez niego potrzeb, polecał stworzenie konkursu, który by do nich pasował.

Normalnie dotacje z publicznych pieniędzy daje się na cele, które wybrana demokratycznie władza lokalna czy centralna uznaje za godne promowania zgodnie z prowadzoną przez siebie polityką społeczną. Tu mielibyśmy odwrócenie tego mechanizmu: jakaś grupa interesu zamawia sobie finansowanie swoich celów z pieniędzy publicznych, przekazywanych dla niepoznaki w formie dotacji.

Czytaj też: Papiery w domu Ziobry. Kaczyński dał sygnał, że PiS Suwerennej Polski bronić nie będzie

Kraj podzielony na rewiry

W ten sposób z Funduszu Sprawiedliwości finansowany był np. ksiądz egzorcysta, znajomy Ziobry (przyznano mu 100 mln zł), Fundacja Strażnik Pamięci Pawła Lisickiego, naczelnego tygodnika „Do Rzeczy” (8 mln), czy Stowarzyszenie Fidei Defensor powiązane z Dariuszem Mateckim, posłem Suwerennej Polski (12,2 mln zł).

Sam mechanizm defraudacji publicznych pieniędzy pod przykrywką konkursów na dotacje jest dobrze znany. Podobnie jak fakt, że Polska czasów Zjednoczonej Prawicy podzielona była na „rewiry podatkowe”, z których poszczególne ugrupowania wchodzące w skład rządu – najpierw Beaty Szydło, a potem Mateusza Morawieckiego – ściągały pańszczyznę na partyjne potrzeby. Partia Ziobry – Solidarna, a potem Suwerenna Polska – miała Fundusz Sprawiedliwości, ok. 400 mln rocznie. Tak dużo, że nawet podzieliła się nim z CBA, dając mu środki na szpiegowski system Pegasus, chociaż szpiegami zajmują się raczej wywiad i kontrwywiad. Ale może była to forma łapówki? Może w zamian za to CBA miała pominąć ludzi Ziobry i dzielić się wiadomościami o ludziach Kaczyńskiego?

„Pierwsze kolano RP”

Mraz potwierdził, że szefowie poszczególnych okręgów wyborczych Suwerennej Polski dostawali określone według ustaleń limity środków z Funduszu Sprawiedliwości. Było to formalnie spisane na liście: nazwisko – okręg – kwota (od 700 tys. do 1 mln zł). Mogli je dowolnie wydawać, by kupować głosy i wpływy. Zdaniem Mraza z funduszu partia dorzuciła się też do leczenia „pierwszego kolana RP” (1,5–2 mln zł), co zapewne było wskazaniem na operację, jaką przeszedł Jarosław Kaczyński.

Dzięki pracy dziennikarzy śledczych, kontrolom poselskim ówczesnej opozycji (tu zwłaszcza Michał Szczerba i Dariusz Joński) oraz raportom NIK od kilku lat wiedzieliśmy, że Fundusz Sprawiedliwości to fundusz Suwerennej Polski. Inne partie kontrolowały inne fundusze. Zabezpieczano się też na przyszłość, bo za pieniądze z dotacji można było kupować nieruchomości, które potem sprytnymi zabiegami formalnymi przechodziły na własność mniej lub bardziej fikcyjnych fundacji i stowarzyszeń. Podobnie robiono w ramach funduszy dzielonych przez inne partie, np. słynnego programu ministerstwa edukacji Przemysława Czarnka Willa plus czy w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, będącym w gestii republikanów Adama Bielana.

Czytaj też: NIK Banasia kontra resort Ziobry. Pod lupą Fundusz Sprawiedliwości

Czy Ziobro za to odpowie?

Tomasz Mraz mówił w środę, że chociaż był dyrektorem odpowiedzialnym za fundusz, to żadnej decyzji nie mógł podjąć samodzielnie. Nie mógł nawet sam opiniować wniosków o dotacje. Pokazuje to sprawa wniosku fundacji Profeto księdza egzorcysty, który chciał zbudować centrum medialne ze studiem radiowym (konkurencja dla Radia Maryja i TV Trwam Tadeusza Rydzyka), opatrując je szyldem ośrodka pomocy dla ofiar przemocy.

Kiedy Mraz negatywnie ocenił ten wniosek, dowiedział się, że trzeba opinie zmienić, bo „to podmiot, na którym szczególnie zależy ministrowi”, i że Ziobro „przed rozpoczęciem konkursu wskazał, kto ma go wygrać”. Były dyrektor mówił też, że odpowiedzialny za fundusz minister Romanowski otrzymywał polecenia od Ziobry, jakie podmioty mają zwyciężyć i kiedy konkursy mają być ogłoszone.

Czy to materiał na odpowiedzialność karną szefa Suwerennej Polski? Podobno Ziobro sam niczego nie podpisał, ale Mraz ma nagrania swoich rozmów (choć nie wiemy, co z nich wynika). Jeśli chodzi o Ziobrę, to jeden zarzut wydaje się oczywisty: niewłaściwy nadzór nad powierzonymi mu środkami. To, że ten nadzór scedował na swoich współpracowników – o czym chętnie mówi – nie zwalnia go od odpowiedzialności za to, jak wywiązują się ze swoich obowiązków.

Rozliczyć ludzi i zmienić system

Co do Marcina Romanowskiego i Michała Wosia, wiceministrów w resorcie sprawiedliwości czasów Ziobry, oraz urzędników Mikołaja Pawlaka, Tomasza Mraza i trzech innych na razie prokuratura szykuje zarzuty w związku z dotacjami dla Profeto. Będą też wnioski o uchylenie immunitetów posłom Romanowskiemu i Wosiowi.

Czytaj też: Wszystkie kwiatki Ziobry i jego ludzi. Ta sprawa ma ogromny potencjał

Rozliczenie ludzi jest bardzo ważne. Ale niezmiernie istotna jest też głęboka reforma systemu rozdzielania publicznych dotacji. Odpartyjnienie i uspołecznienie tego procesu tak, by publiczne pieniądze służyły celom publicznym, a nie „zmafijniałemu” systemowi partyjnemu. A jeśli niegdysiejsi dysponenci funduszu odpowiedzą karnie, może odsiadując wyrok, zapracują na ten fundusz. Po zakończeniu kary przyda im się pomoc postpenitencjarna, a wcześniej może ten fundusz zasilą wymierzonymi im wysokimi grzywnami i nawiązkami, o które ich partia z zaangażowaniem zabiegała pod hasłem surowej walki z przestępczością. Dbając o partyjną kasę.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną