Krzywy klucz
Krzywy ten „klucz do Kaczyńskiego”. Prezesa nie da się obronić. Polemika z Robertem Krasowskim
O Jarosławie Kaczyńskim napisano już chyba wszystko. Zanalizowano na wskroś jego poglądy, polityczne metody, życiorys, psychikę, relacje rodzinne. A i tak długo stanowił zagadkę, tak samo zresztą intrygującą wyznawców, jak zazwyczaj liczniejszych wrogów. Czemu trudno się dziwić, skoro cała polityka nieustannie kręciła się wokół niego, i to niezależnie od tego, czy akurat rządził, czy też był w opozycji. Na długie lata zahipnotyzował swoją epokę.
Ale o tym fenomenie można już chyba mówić w czasie przeszłym, bo zagadka z czasem sama się rozwiązała. Kaczyński dostał w końcu pełnię władzy i dość czasu, żeby zrealizować swój projekt. O ocenę tego projektu Polacy pewnie jeszcze długo będą się spierać, tym bardziej że długofalowe skutki dopiero zaczną się ujawniać. Ale o samego Kaczyńskiego już coraz rzadziej, nawet jeśli wciąż będzie przez jakiś czas odgrywać w polityce znaczącą rolę. Jaki jest ten koń, każdy mniej więcej zobaczył. Wizerunek demiurga został odczarowany. Wytarła się charyzma, którą oślepiał wyznawców. A przeciwnicy już nie straszą Kaczyńskim dzieci, częściej rozsyłają sobie memy na jego temat. Seans hipnozy dobiegł końca. Dzisiaj to nie Kaczyński jest punktem odniesienia, lecz jego zatrute dziedzictwo.
1.
Nadszedł więc czas na podsumowania, próbę znalezienia klucza do najbardziej niezwykłej kariery politycznej w III RP. I tak też Robert Krasowski zatytułował swoją najnowszą książkę (której fragment ukazał się na łamach POLITYKI): „Klucz do Kaczyńskiego”. Za sprawą samego autora tym trudniej przejść nad tą pozycją obojętnie. Oryginalne polityczne pisarstwo Krasowskiego stanowi odrębną wyspę w polskiej debacie.