Dwoje kandydatów na prezydenta z dwóch lewicowych partii – Magdalena Biejat z Nowej Lewicy i Adrian Zandberg z Lewicy Razem – udało się w tej samej sprawie do prezydenta Andrzeja Dudy. Apelowali o zawetowanie przyjętej przez Sejm na początku kwietnia obniżki składki zdrowotnej. Minister finansów zapowiedział rekompensatę, ale przeciw rozwiązaniu korzystnemu dla przedsiębiorców, a uszczuplającemu budżet NFZ o niespełna 5 mld zł, głosowały zgodnie klub Nowej Lewicy i koło Razem. Andrzej Duda ma być ostatnią deską ratunku w zatrzymaniu zmiany.
Na efekt tych wizyt jeszcze poczekamy, ale już teraz podlegają ocenom i budzą emocje: dwojakie, bo partie nie mają już jednego, a dwa osobne elektoraty.
Czytaj też: Sejm przyjął obniżkę składki zdrowotnej. Lewica i PiS głosowały przeciwko
Zandberg: potężny antysystemowiec
Pałac Prezydencki jako pierwszy odwiedził 11 kwietnia Zandberg, a trzy dni później wycieczkę powtórzyła Biejat. Na pierwszy rzut oka – zważając na emocje kipiące wokół głosowania – ruch obojga kandydatów wydaje się oczywisty. Jednak reprezentowane przez nich ugrupowania diametralnie różni jedno: jedni rząd recenzują z ław opozycyjnych, drudzy próbują korygować kurs chwiejnego okrętu Donalda Tuska.
Ta różnica sprawa, że odbiór bliźniaczej inicjatywy może być odmienny. Biejat zabiega o głosy elektoratu dryfującego w stronę Rafała Trzaskowskiego, skrajnie antypisowskiego i antyprezydenckiego. Tymczasem Zandberg wypływa w nowej roli – propaństwowego, lecz antysystemowego kandydata. „Potężny Duńczyk”, jak nazywa go w internecie młodzież, poparcie zyskuje nie tylko wśród zawiedzionych rządami koalicyjnymi, ale i w szeregach wyborców symetrycznie zniechęconych wyborem między PO a PiS.