Pan J. Kaczyński szczerze stwierdził w 1992: „Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, tobyśmy nigdy niczego nie mieli”. Stosownie do tego zadeklarował w 2005: „Jeśli mój brat zostanie prezydentem, nie będę premierem”. Wytrwałości w tym zbożnym postępowaniu starczyło mu na zaledwie kilka miesięcy, po czym zmienił zdanie. Stanisław Jerzy Lec kiedyś zauważył: „Podobno – słyszałem – interesuje mnie morale polityki. Przebóg! Czyżbym był mistykiem?”.
Bez wnikania, czy ta uwaga jest trafna, krótko rozpatrzę sprawę kawalerki p. Nawrockiego. Dobry Człowiek z IPN utrzymuje, że obejmując na własność mieszkanie swojego sąsiada, kierował się szlachetnymi pobudkami, w szczególności zamiarem ocalenia go od bezdomności. Byłoby tak, gdyby p. Nawrocki świadczył pomoc bezinteresownie (pożyczył „po sąsiedzku” pieniądze na wykup mieszkania komunalnego na 20 proc. rocznie), a nie za ekwiwalent w postaci lokalu. Nadto, zgodnie z obowiązującymi przepisami, rzeczony sąsiad miał prawo do tzw. lokalu socjalnego, a więc bezdomny by nie był w przypadku eksmisji, zwłaszcza że był objęty opieką ze strony ośrodka pomocy społecznej.
Widać, że p. Nawrocki kierował się wspomnianą dyrektywą p. Kaczyńskiego. Także przekazanie garsoniery na cele charytatywne jest jakoś wątpliwe, skoro jawi się jako przejaw mocno przeterminowanej cnoty. Telewizja Republika wzmacnia aksjologiczne oblicze p. Nawrockiego przez wskazywanie (milczy o lichwiarskich praktykach „Obywatelskiego”), że np.