Wstrząsy wtórne
Porachunki po wyborach. Koalicja się kłóci, patenty Tuska działają coraz gorzej. Czy porzuci dawne nawyki?
Chociaż Rafał Trzaskowski nigdy nie był faworytem stuprocentowym, jego przegranej w wyborach prezydenckich chyba nikt w rządzącej koalicji nie brał na serio pod uwagę. Zbyt wiele wcześniej postawiono na tego konia. W końcu właściwe rządzenie z realną „sprawczością” i „dowożeniem projektów” miało się zacząć dopiero po zastąpieniu Andrzeja Dudy przedstawicielem sejmowej większości. Co zresztą obiecywano od bardzo dawna zdaniami formułowanymi nie tylko w trybie warunkowym („jeżeli nasz kandydat wygra…”), ale często również w sposób przesądzający („kiedy wygra”). I nawet Bruksela przyjęła takie założenie, odblokowując Polsce pieniądze na KPO głównie na podstawie deklaracji woli rządu, że po wyborach prezydenckich zacznie się wreszcie przywracanie praworządności. Dziś już wiadomo, że nic z tego nie będzie.
Ale porażka kandydata KO to również wstrząs dla wyborców koalicji 15 października. Mieli więc prawo oczekiwać od swoich liderów szybkiej i zdecydowanej reakcji po ogłoszeniu wyników. Najlepiej byłoby natychmiast wspólnie się spotkać, potwierdzić wolę dalszej współpracy, uspokoić nastroje. Byłaby to zresztą reakcja całkowicie naturalna, wszyscy w końcu wiosłują na tej samej tratwie. Okazało się jednak, że premier Donald Tusk nie tracił czasu na uzgadnianie czegokolwiek z partnerami. Od razu kazał nagrywać swoje orędzie, które w poniedziałkowy wieczór wyemitowała TVP. Zapowiedział w nim złożenie wniosku o głosowanie wotum zaufania dla rządu. Co samo w sobie było ruchem właściwym, wręcz niezbędnym w obecnej sytuacji. W demokracji parlamentarnej nie ma lepszego sposobu na uspokojenie rozdygotanych nastrojów i potwierdzenie politycznego przywództwa. Przy stosunkowo niewielkim ryzyku, gdyż koalicyjna większość w Sejmie na razie wydaje się stabilna.