Dziś każda wojna jest również nasza. Po ataku Izraela i Stanów Zjednoczonych na Iran możemy obawiać się skokowego wzrostu cen ropy, zakłóceń w ruchu lotniczym, nowej fali ataków terrorystycznych w Europie. Ale pogarsza się także sytuacja geopolityczna Polski. Donald Trump ma teraz nowy priorytet; wojna w Ukrainie spada na dalszy plan, co pośrednio wzmacnia militarną pozycję Rosji. A Beniamin Netanjahu zapewne zadba o to, aby Ameryka mocno i na długo uwikłała się w wojny Izraela; to zaś byłaby zła informacja dla całego NATO.
Europa, Unia – a Polska szczególnie, ze względu na bolesną pamięć historyczną – mają problem, jak oceniać, komentować politykę prawicowego izraelskiego rządu. Bo z jednej strony był barbarzyński atak Hamasu na bezbronnych obywateli Izraela, ale z drugiej – mamy niehumanitarne, długotrwałe terroryzowanie ludności cywilnej w Gazie („Zapomniany cmentarz”). Iran ajatollahów jest sponsorem terroryzmu i (być może?) buduje broń jądrową, ale to Trump z Netanjahu w 2018 r. wysadzili w powietrze traktat pokojowy z Iranem. A do tego ta retoryka Netanjahu bez skrupułów wykorzystującego pamięć Holokaustu i hańbę antysemityzmu dla moralnego uzasadniania polityki Państwa Izrael. Premier Izraela sprawnie wykorzystuje narcyzm, próżność i swoisty mistycyzm Donalda Trumpa (nasz okładkowy raport autorstwa Łukasza Wójcika), aby wreszcie wprowadzić na Bliskim Wschodzie własną wersję „pokoju przez siłę”. Teraz, chcąc nie chcąc, cały tzw. kolektywny Zachód staje się stroną tej wojny, nie mając na nią wpływu.