Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Trzecia noga Macrona, dziennikarka TVP i inne fejki. AI z nas drwi, bo na to pozwalamy

Joanna Dunikowska-Paź Joanna Dunikowska-Paź Eryk Stawiński / East News
W wulgarnym języku polityki krąży określenie „pożyteczny idiota”. Ani ono mądre, ani trafne. Choć błędnie przypisuje się je Leninowi, to coś jest we wschodnim kierunku. Nikt z nas nie chce być idiotą. To dlaczego robimy z siebie taki pożytek?

Świat płonie. A przynajmniej takie wrażenie można odnieść, zgłębiając odmęty X, Instagrama i Facebooka przy okazji wydarzeń rangi spotkania Trump–Putin, wyprawy prezydenta Ukrainy z europejskim zapleczem do Białego Domu czy wewnątrzkrajowych sporów między rządem i opozycją. Łatwo się pogubić. Gloryfikowana przez społeczeństwo sztuczna inteligencja podsuwa zatem podpowiedzi – nie zawsze trafne i prawdziwe.

W ostatnich dniach przez media społecznościowe przeszły dwie wichury. Najpierw ofiarą „błędu” padła dziennikarka TVP Joanna Dunikowska-Paź, a następnie nogę podłożono europejskim członkom „koalicji chętnych”, która wizytowała prezydenta USA. Dokładnie dwie nogi – Emmanuelowi Macronowi.

KN, TVP i chatbot Grok

W obu przypadkach było jak w żarcie o uciekającym żółwiu – „to był moment”. Przypomnijmy okoliczności. Na konferencji prasowej wicepremiera i szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza jedna z reporterek zapytała: „Czy planuje pan konsultacje z KN przed wylotem do USA?”. Skonsternowany polityk dopytał, co oznacza „KN”, co wpędziło w zakłopotanie również dziennikarkę. Szybko ktoś odgadł, że chodzi o prezydenta Karola Nawrockiego. Kosiniak-Kamysz odpowiedział, konferencja trwała dalej, ot, całe zamieszanie.

Bywa. Reporterzy telewizyjni często dostają SMS-y z listą pytań od swoich wydawców, którzy potrzebują wypowiedzi na przeróżne tematy do materiałów i programów. Ktoś pewnie posłużył się skrótem, a dziennikarka go bezwiednie odczytała, czy to ze stresu, czy z braku wprawy – wszak „KN” jest prezydentem zaledwie miesiąc. Sytuacja na pozór niezwykła może się zdarzyć każdemu dziennikarzowi.

Opinii publicznej – czy wręcz pub-linczowej – takie wyjaśnienia nie przyszły do głowy.

Reklama