Zachód na celowniku Rosji. Zapad to agresywnie kreślone scenariusze. Mamy się bać
Co cztery lata we wrześniu Rosja funduje nam przyspieszone „wojskowe Halloween”. Zachód, szczególnie jego kraje sąsiadujące z Rosją, mają się bać „Zachodu” – ćwiczeń, których scenariusz z reguły opisuje odparcie przez Rosję i Białoruś ataku zbrojnego NATO, często poprzedzanego kampanią wewnętrznych niepokojów czy rewolucją zmierzającą do obalenia władzy.
Tak już niestety Moskwa i Mińsk postrzegają Zachód, a przynajmniej tak go chcą opisywać na użytek swojej własnej propagandy i ideologii. Rosja od lat ma obsesję „kolorowych rewolucji”, za którymi niezmiennie stać mają CIA, MI6, NATO i Unia Europejska. Wrogą rękę tajnych zachodnich służb Kreml widział w Ukrainie, Gruzji, Mołdawii, Kazachstanie – a oczywiście wcześniej w rozpadzie Związku Radzieckiego, co – przypomnijmy – dla Władimira Putina było największą katastrofą w historii.
Z czasem podobnym sposobem myślenia zaraził niegdyś flirtującego z Zachodem przywódcę Białorusi, który w demokratycznej opozycji dostrzegł głównie agentów Polski, Litwy, USA i zachodniej Europy. Po sformułowaniu przez Putina w 2021 r. ultimatum militarnego wycofania się NATO spod granic Rosji, po którym nastąpiła inwazja na Ukrainę, zachodni kierunek konfrontacji stał się dla Moskwy kluczowy. Dlatego, choć Zapad to tylko jedno z wielkich ćwiczeń okręgów wojskowych Rosji, jego tegoroczna edycja – pierwsza od wybuchu pełnoskalowej wojny – budzi tak ogromne emocje.
Czytaj także: Polska po ataku dronów. Nie mamy czasu, zapnijmy pasy. Co poszło dobrze, a co należy poprawić?
To w Rosji norma
Wyimaginowanemu zagrożeniu Rosja, a wraz z nią Białoruś, od lat przeciwstawia coraz bardziej agresywnie kreślone scenariusze przeciwdziałania zbrojnego, w tym z użyciem broni nuklearnej.