Wydać czy nie wydać
Wołodymyr Z.: wydać Niemcom czy nie wydać? Sprawa budzi ogromne emocje
30 września do domu, w którym Wołodymyr Z. – 49-letni monter klimatyzacji – od trzech lat mieszka wraz z żoną Yulianną i dziećmi, przyszli policjanci, by zatrzymać go na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania wydanego przez Niemcy 5 czerwca ub. r. Strona niemiecka stawia mu zarzut sabotażu konstytucyjnego – jak określa zniszczenie 26 września 2022 r. rurociągu Nord Stream 2, służącego do transportu gazu z Rosji do Niemiec i będącego w 51 proc. własnością rosyjskiego Gazpromu. We wniosku o ściganie Niemcy piszą o zniszczeniu infrastruktury należącej „do innej osoby” i spowodowaniu eksplozji, która zagroziła mieniu „innej osoby”, co zagrożone jest karą 15 lat więzienia. Według niemieckiej prokuratury czynu tego miała dokonać grupa siedmiu ukraińskich nurków, w tym Wołodymyr Z. – on sam temu zaprzecza. Następnego dnia po zatrzymaniu sąd aresztował go na siedem dni, na czas dostarczenia dokumentów ekstradycyjnych.
Sprawa wzbudziła ogromne zainteresowanie światowych mediów. Do adwokata Tymoteusza Paprockiego, obrońcy Wołodymyra Z., dzwoniły media z niemal całego świata. – I każdy zdawał mi jedno pytanie: „Jak pan uzasadni sytuację, w której polski sąd aresztuje obywatela Ukrainy za zniszczenie rosyjskiej infrastruktury krytycznej, należącej w zasadzie do państwa rosyjskiego prowadzącego wojnę z Ukrainą?” – mówi. I dodaje: – Ale najważniejsze jest w tej chwili, żeby mój klient mógł na procesie ekstradycyjnym odpowiadać z wolnej stropy.
Paprocki argumentuje, że Wołodymyr Z. mieszka w Polsce, pracuje, od roku wiedział o wniosku ekstradycyjnym, gdyż miał w domu przeszukanie ABW z udziałem niemieckich funkcjonariuszy, i mimo to pozostał w Polsce. Ambasada ukraińska nie odpowiedziała na nasze pytanie, czy zamierza wesprzeć swojego obywatela.