Martin Scorsese, prócz tego, że pozostaje producentem wszystkich siedmiu odcinków filmowo-bluesowego serialu, jest także reżyserem pierwszego – „Feel Like Going Home” („Powrót do domu”). Choć każdy z odcinków serii zachowuje własną specyfikę, określaną przez zamysł reżyserski i dobór bohaterów, wszystkie razem podporządkowane są jednej idei estetycznej i gatunkowej. Znakiem rozpoznawczym jest tu zawsze współobecność materiału archiwalnego, reżyserskiej rekonstrukcji i niekiedy zdjęć z aktorami.
Powiedzieć, że są to filmy muzyczne, to dużo za mało. Nie do końca też pasuje do tej produkcji termin „muzyczny dokument filmowy”. To raczej „dokument artystyczny”. Oprócz faktografii, prezentacji poszczególnych utworów, ich twórców i wykonawców, mamy tu bowiem wizję zjawiska trudno uchwytnego, bo bytującego bardziej w emocjach niż zmysłach. Słusznie mówi Martin Scorsese: „Blues jest jak sekret. Ukrywa się za chwytami gitarowymi, za fragmentami piosenek czy nawet całymi utworami, które piosenkarze zapożyczają, zmieniają, a czasem piszą zupełnie inny utwór”.
W tej prostocie jest metoda
Spotykamy się tu z niezwykłym paradoksem. W sensie formalnym blues jest bardzo prostą muzyką. Niekiedy utwór z tego gatunku nie potrzebuje więcej niż 12 taktów i trzech akordów, a jednak przy odpowiednim wykonaniu dostarcza słuchaczom niebanalnej satysfakcji. Gdy jeszcze dochodzą improwizacje, specyficzne sposoby grania i śpiewania artystów, rodzą się prawdziwe arcydzieła w wykonaniu wirtuozów.