Natura nie poskąpiła mu urody. Szczupły, wysoki, niebieskooki blondyn z niewinnie dziecięcą twarzą cherubina długo zdawał się być ideałem naiwnych wyobrażeń o męskości. W telewizji DiCaprio (rocznik 1974) występował od dziewiątego roku życia, zaczynał od sitcomów i młodzieżowych seriali. Startował z pozycji beztroskiego, cudownego, nad wyraz towarzyskiego chłopca, któremu wróżono mało wyboistą przyszłość w sentymentalnych melodramatach głównego nurtu hollywoodzkiego kina. Niewielu natomiast spodziewało się, że stać go będzie na wysiłek zmierzenia się z rolami szaleńców, wielowymiarowych, autodestrukcyjnych, złamanych życiem antybohaterów czy sfrustrowanych polityków poruszających się poza granicami ustalonego porządku.
1. Został amantem
Sławę największego amanta swego pokolenia zyskał najszybciej. W wieku 22 lat brawurowo wcielił się w nastoletniego potomka możnego rodu Montekich w gangsterskiej, postmodernistycznej wersji „Romea i Julii” wyreżyserowanej przez Baza Luhrmanna. Rok później – po „Titanicu” – już nikt nie mógł z nim konkurować. Zagrał pewnego siebie młodzieńca łamiącego serce pięknej, lecz nieszczęśliwie zaręczonej arystokratki; pasażera trzeciej klasy luksusowego parowca, którego miłość w zderzeniu z górą lodową konwenansów i nieprzychylnością losu nie odeszła w zapomnienie. Okrzyknięto go królem życia. Rola ubogiego rysownika z „Titanica” ożywiła i ucieleśniła na dobre mit romantycznego kochanka końca XX w., lecz – ku zdumieniu i rozpaczy milionów widzów – nie przyniosła mu nawet nominacji do Oscara.
Dzięki „Titanicowi” wzrosła za to dziesięciokrotnie gaża DiCaprio, która od tego czasu rzadko schodzi poniżej 20 mln dol.