Zazwyczaj nominacje Nike i Gdyni się uzupełniają. To, czego nie ma na jednej liście, znajdziemy na drugiej, i tak powinno być. Nike kojarzyła się (do niedawna) z powieściami, wszak to „nagroda za książkę roku ze szczególnym uwzględnieniem powieści”. A w Gdyni zazwyczaj dostrzegano gatunki z pogranicza eseju i małe prozy.
Ale w tym roku to Gdynia nominowała „Króla” Szczepana Twardocha, a Nike tę jedną z najpopularniejszych powieści zeszłego roku pominęła. Czy to znaczy, że nagroda odwraca się od literatury popularnej? Nie ma Twardocha, a są „Ślady” Jakuba Małeckiego, więc nie widać tu konsekwencji.
Nike i Gdynia. Co zaskakuje, co nie?
Nike za to doceniła bardziej niż zwykle poezję. I rzeczywiście, 2016 był rokiem świetnym dla poezji. Najciekawsze spojrzenie na historię, na pamięć, na język znajdziemy dziś właśnie w poezji. Paradoksalnie poezja jest mało dostępna, nieobecna w księgarniach. Czy to się w ogóle ma szansę zmienić? Cieszy obecność znakomitych tomów Jacka Podsiadły i Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego (laureata Nike sprzed kilku lat) czy Urszuli Kozioł, a dziwi w tej kategorii obecność „Danke” Dominiki Dymińskiej.