Kultura

Dziwność zwykłego życia według Tokarczuk

Dziwność życia według Tokarczuk

Olga Tokarczuk Olga Tokarczuk Łukasz Giza / Agencja Gazeta
Opowiadania Olgi Tokarczuk rysują wizję przyszłości zacierającą podziały na to, co ludzkie i nieludzkie. Albo odkrywają dziwność zwykłego życia.
materiały prasowe

Nowy zbiór opowiadań Tokarczuk ukazuje się w Polsce w momencie, kiedy jej powieść „Bieguni” (Flights), w przekładzie Jennifer Croft, jest już w finale Międzynarodowej Nagrody Bookera. Co ciekawe, ta książka sprzed 10 lat, która opowiada o tożsamości nomadycznej, bardziej pasuje dziś do świata zachodniego niż do Polski. A wtedy mówiła i o nas.

Czytaj także: Olga Tokarczuk z Literacką Nagrodą Nobla za 2018 r.!

To już drugi rok z rzędu, kiedy przekłady polskiej literatury konkurują z najlepszą literaturą światową – poprzednio na długiej liście znalazły się „Guguły” Wioletty Grzegorzewskiej. To najlepsza promocja, jaką można sobie wyobrazić. W kraju mnożą się kuriozalne instytucje mające promować polską kulturę (a właściwie polską historię) za granicą. Tymczasem klucz jest prosty – ambasadorami polskiej literatury są jej zagraniczni tłumacze, dobra literatura w rękach takich fachowców zdziała więcej niż maszynki propagandowe. Bizarne doprawdy – by użyć określenia Tokarczuk – jak mało się w Polsce o tym pamięta.

Już wiele lat temu Olga Tokarczuk przekonywała, że opowiadanie jest gatunkiem przyszłości. Była też pomysłodawczynią Festiwalu Opowiadania. Dziś, po latach, opowiadanie dla wydawców przestaje być gatunkiem wstydliwym, a 2017 r. obfitował w znakomite zbiory opowiadań polskich i zagranicznych, autorów tak różnych, jak Lucia Berlin czy Wells Tower. Gatunek poszerza się – wielu autorów stworzyło swoje odmiany. U Sołtysa „Mikrotyki” to nie tylko tytuł, ale i próba określenia własnego podgatunku opowiadania, podobnie swoją formę opowiadania-monologu stworzył Grynberg w „Rejwachu”. Tokarczuk też modyfikuje gatunek opowieści niesamowitych, tworząc opowiadania bizarne, czyli dziwaczne, cudaczne. Jak twierdzi, brakowało jej takiego słowa w polszczyźnie.

Znajdziemy w tym jej nowym zbiorze najrozmaitsze bizarności, boczne odnogi wielkich narracji. Zadziwienie towarzyszy bohaterom, którzy odkrywają niespodziewaną stronę rzeczywistości. Wszystkie historie łączy też rodzaj uwagi na słowa. Na przykład „samowtór” – archaizm oznaczający bycie we dwoje. Tokarczuk wydobywa to słowo z zapomnienia i daje mu nowe życie w świecie przyszłości.

Ta książka nie ma ambicji rysowania szerokiej perspektywy przyszłości, to raczej próba badania marginesów, dostrzeżenia połączeń między zjawiskami. „Opowiadania bizarne” nie są też, jak to ze zbiorami bywa, jednolite, nie wszystkie jednakowo przekonują.

Na obrzeżach wielkich opowieści zostają małe historie. Można sobie np. wyobrazić, że to podczas pisania „Ksiąg Jakubowych” pojawił się temat polskiego kołtuna z włosów, zwanego plica polonica, opisywanego przez podróżników. Kołtun rozrósł się w osobną historię zatytułowaną „Zielone dzieci”, która rozgrywa się w XVII w. Pewien cudzoziemiec spotkał miejscowe dzieci, których związki z przyrodą okazały się większe, niż można się było spodziewać. A sam kołtun na ich głowach miał tajemnicze właściwości.

Czytaj także: Olga Tokarczuk o „Pokocie” i o tym, że świat stał się brzydki

W tym zderzeniu cywilizacji z dzikością w opowiadaniach Tokarczuk najczęściej wygrywa przyroda. Tym, co łączy te opowieści, jest spojrzenie na człowieka nie jak na „koronę stworzenia”, ale część wielkiej całości, a czasem etap przejściowy. Opowiadaniom patronują „Metamorfozy” Owidiusza, czyli jego opowieści o transformacjach. Staruszkowie Filemon i Baucis, którzy jako jedyni przyjęli godnie bogów (pod postacią biednych podróżnych), mogli wybrać rodzaj wieczności – chcieli stać się drzewami i na zawsze zostać razem. Bogowie zamienili ich w dwa drzewa rosnące przy świątyni. W opowiadaniu „Transfugium” jedna z postaci przywołuje Owidiusza i mówi: „Dlaczego mielibyśmy zakładać, że przepaść między człowiekiem a światem jest donioślejsza i ważniejsza niż przepaść pomiędzy dwoma innymi rodzajami bytów? (…). Dlaczego przepaść między tobą a modrzewiem jest filozoficznie poważniejsza niż pomiędzy tym modrzewiem a na przykład tamtym dzięciołem?”.

Bohaterka uczestniczy w przemianie człowieka, która nie jest niczym nadzwyczajnym w tym świecie przyszłości: „W sensie ewolucyjnym wciąż wszyscy jesteśmy szympansami, jeżami i modrzewiami, mamy to wszystko w sobie”. Ciekawe, jak świat Tokarczuk spotka się z tegorocznym filmem „Anihilacja” Alexa Garlanda, z Natalie Portman. W tamtej rzeczywistości pojawiła się nagle strefa, gdzie dokonywały się mutacje gatunków – rośliny i zwierzęta przenikały się, ludzie poddani tajemniczemu iskrzeniu stawali się roślinami, które rosły, przybierając ludzki kształt, i miały w sobie ludzkie DNA.

Opowiadania fantastyczne u Tokarczuk rysują wizję przyszłości opartą na płynnych przemianach form, zacierają podziały na to, co ludzkie i nieludzkie – ludzkie są też androidy, które w jednym z opowiadań działają, dopóki nie wykonają swojego zadania, potem zostają wyłączone. Pytanie o to, co jest ludzkie czy nieludzkie, przestaje być ostrym rozgraniczeniem.

Najciekawsze wydają się tu jednak teksty, które tytułową bizarność odkrywają w zwykłej rzeczywistości. Takie są otwierające opowiadanie „Pasażer” o lękach dziecka czy kapitalne, przewrotne „Przetwory” – obraz pośmiertnej obecności matki. Dorosły syn nie był w stanie się usamodzielnić, całe życie żerował na matce i nawet po jej śmierci ten związek nadal jakoś trwał: syn miał pozostawione przez matkę przetwory. Choć wśród nich były też rzeczy dziwne – choćby sznurówki zamarynowane w occie. Jest to zarazem opowieść o zemście zza grobu.

Czytaj także: Jak się tłumaczy Olgę Tokarczuk? Ta literatura ma inny zapach, inny smak

Najbardziej poruszająca w tym tomie okazała się „Prawdziwa historia” przypominająca słynne opowiadanie Tokarczuk „Prof. Andrews w Warszawie” – o zagubionym cudzoziemcu w czasie stanu wojennego. Tym razem nie wiemy, w jakim kraju ta historia się rozgrywa, dość że naukowiec, który w czasie konferencji opuścił hotel, wypadł ze swojego świata i przestał być sobą. Stracił wszystkie umocowania: bez dokumentów, telefonu i znajomości języka stał się człowiekiem z marginesu. To opowiadanie dotyka dość powszechnego lęku – niemal każdy potrafi wyobrazić sobie taki obrót rzeczy, w którym traci się swoje życie i ląduje się na samym dnie.

***

Olga Tokarczuk, Opowiadania bizarne, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018, s. 260.

Polityka 16.2018 (3157) z dnia 17.04.2018; Kultura; s. 78
Oryginalny tytuł tekstu: "Dziwność zwykłego życia według Tokarczuk"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Siostrom tlen! Pielęgniarki mają dość. Dla niektórych wielka podwyżka okazała się obniżką

Nabite w butelkę przez poprzedni rząd PiS i Suwerennej Polski czują się nie tylko pielęgniarki, ale także dyrektorzy szpitali. System publicznej ochrony zdrowia wali się nie tylko z braku pieniędzy, ale także z braku odpowiedzialności i wyobraźni.

Joanna Solska
11.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną