„Ona jest wielką duszą” – napisał mi rok temu przyjaciel Guru, Hindus, który od 12 lat żyje w drodze, podróżując między kontynentami. Chwilę wcześniej przesłał zdjęcie książki „Flights” Olgi Tokarczuk, którą czytał właśnie na Tajwanie. „Książka o nas” – napisał po prostu. Cały dobytek Guru mieści się w jednym plecaku, przejście kilkudziesięciu kilometrów dziennie jest dla niego spacerem, pokonanie tysięcy kilometrów – zwyczajną drogą. To człowiek nomad, obojętny na przedmioty, pokorny i uważny.
Nobel dla naszej międzynarodowej Olgi
Uśmiecham się do myśli, że Olga Tokarczuk dowiedziała się o Nagrodzie Nobla, jadąc samochodem przez Niemcy. Ona, ciągle w ruchu, skupiona i poszukująca, przekraczająca kolejne warsztatowe granice, antyteza słów Blake’a, że w stojącej wodzie rodzi się trucizna. Jej „Bieguni” stali się podręcznikiem duchowym dla ludzi próbujących żyć inaczej, na przekór temu, jak programują nas portale społecznościowe i korporacje. Żyjąc między krajami, zazwyczaj w środowiskach ekspatów, uświadamiałam sobie, że w ostatnich latach sława Olgi Tokarczuk dotarła w najbardziej odległe i nieoczywiste zakątki świata.
„Dwie moje ulubione autorki to Ferrante i Tokarczuk” – mówiła kilka miesięcy temu pewna Albanka podczas nieformalnego spotkania grupy dyskusyjnej w Tiranie. „Oczywiście, Tokarczuk” – pokiwała głową Amerykanka siedząca obok. „Kochamy ją”. Olga jest nasza, to znaczy międzynarodowa. Młodzi albańscy intelektualiści znają jej twórczość nie tyle z rodzimych tłumaczeń, ile z wydań angielskich. Słowa Olgi idealnie trafiają w ich światopogląd, nazywają rzeczy, które wrażliwi ludzie na całym świecie wiedzą już lub przeczuwają – że świat, który znamy, wkrótce stanie się zupełnie innym światem. Ale to nie znaczy, że nie ma dla nas nadziei.
Czytaj także: Jak się tłumaczy Olgę Tokarczuk
Jest nadzieja w książkach Olgi Tokarczuk
Pisanie Olgi to z jednej strony wielki zwrot w stronę tego, co wewnętrzne, archetypowe, uniwersalne; z drugiej – to wyjście od introspekcyjnego „ja” ku „my”, wielkiej zbiorowości, gatunkowi wpisanemu w cykl przemijania i odnowy. Tokarczuk odnajduje metafizykę w przestrzeni wokół, w potędze natury, w nieśmiertelności cyklu przyrody. Jesteśmy częścią tego niezwykłego mechanizmu, który od dekad uparcie ignorujemy – i ta ignorancja prowadzi nas do zagłady. Ale nasz strach jest uniwersalny. Nasza troska o przyszłość jest uniwersalna.
W świecie, w którym dopiero zaczynamy sobie uświadamiać, że ideologia konsumpcji i jednorazowości wkrótce zniszczy nas i zabije, twórczość Tokarczuk opisuje przeciwległy biegun tej narracji: poszukiwanie duchowości, wielki szacunek dla natury, potrzebę uważności i głębi w kontakcie z drugim człowiekiem, a przede wszystkim – solidarności z każdym istnieniem, z Innym, kimkolwiek by on nie był. Swoim pisaniem Olga zawsze oddawała głos słabszym, pominiętym, wyśmiewanym; starszym kobietom o nadzwyczajnej sile ducha, niepozornym dziewczętom, w których drzemią nadzwyczajne moce, matkom-wiedźmom. Wspaniały jest dojrzały feminizm Tokarczuk, jej przeświadczenie, że empatia, wrażliwość i intuicja, cechy utożsamiane z żywiołem kobiecym, są bastionem człowieczeństwa. Prawdziwa mądrość pochodzi z natury, i to ona dopiero rodzi kulturę, a my jesteśmy gatunkiem straszliwie ułomnym i niezwykle szlachetnym.
O tym właśnie jest pisarstwo Olgi: drzemie w nas wielka siła, w nas, niepozornych elementach wszechpotężnego łańcucha przyrody. I dlatego w dzisiejszych czasach Tokarczuk daje nam jeszcze nadzieję – że jesteśmy dość wrażliwi i rozumni, by ocaleć.
Olga Tokarczuk: Jak żyć w świecie, który stał się brzydki