Jeśli macie Państwo oglądać „Pętlę”, polecam raczej wypatrywać telewizyjnej powtórki klasycznego filmu z Gustawem Holoubkiem. Arcydzieło Wojciecha Hasa nie ma co prawda nic wspólnego z najnowszą produkcją Patryka Vegi, ale za to niezmiennie daje poczucie obcowania z wielkim kinem. „Pętla” Vegi to zaś jedynie teledysk, zmontowane w szybkim tempie sceny brutalnych zabójstw, szantaży i gwałtów, gęsto naszpikowane wulgaryzmami i skrajnie mizoginiczne.
Nowy kapiszon Patryka Vegi
Trzeba jednak przyznać, że Patryk Vega wciąż potrafi robić wokół swoich filmów hałas. Zdjęcia kończył w czasie, gdy pandemiczny lockdown zamknął plany filmowe w całej Polsce. Reklamując „Pętlę”, zapowiadał ujawnienie prawdy na temat afery podkarpackiej, i twierdził, że wszedł w posiadanie sekstaśm z udziałem prominentnych polityków. Nowy film – jak jego „Polityka” – miał wywrócić polityczną scenę do góry nogami.
I podobnie okazuje się jarmarcznym kapiszonem. Główni bohaterowie noszą prawdziwe nazwiska, wiele wydarzeń zgadza się z tym, co na temat afery donosiła prasa, reszta to zlepek domysłów i teorii spiskowych, podawanych jednak z kamienną twarzą człowieka odkrywającego prawdy objawione. Zresztą już po premierze pojawiły się pierwsze głosy oburzenia: jak pisała „Gazeta Wyborcza”, rodzina boksera Dawida Kosteckiego, który rzekomo popełnił samobójstwo w więzieniu, poczuła się przez Vegę oszukana jednostronnym i bardzo negatywnym portretem zmarłego (w filmie gra go Piotr Stramowski).
„Pętla” jest zresztą nie tyle wnikliwą analizą afery, ile portretem jednego z jej głównych aktorów, agenta CBŚ Daniela Śmieszka (Antoni Królikowski), który z ambitnego śledczego chciał zmienić się w króla przestępczego półświatka. Współpracując z gangsterami ze Wschodu i wykorzystując policyjne kontakty, przejmuje kontrolę nad lokalnymi agencjami towarzyskimi, wreszcie buduje ekskluzywny burdel, w którym nagrywa, a potem szantażuje klientów – biznesmenów, celebrytów, prominentnych polityków, a nawet biskupów. Vega układa z tego po raz kolejny opowieść o układach świata mafijnego z politykami i policją, o panującej wszędzie korupcji, o ingerencji służb specjalnych (w tym przypadku także ukraińskich i rosyjskich) we wszystkie dziedziny życia – z jego wcześniejszych filmów znamy tę ponurą atmosferę wszechobecnego spisku aż za dobrze.
Czytaj też: „Polityka” Vegi? Rzeczywistość pisze lepsze scenariusze
Nic nowego w Vega Cinematic Universe
„Pętla” jest więc znacznie ciekawsza jako portret upadku głównego bohatera, zniszczonego przez własne ambicje, słabości i żądze. Śmieszek jest tu przedstawiony jako bezlitosny manipulant, który nie waha się poświęcić życia świadka, by dorwać podejrzanego gangstera, kłamstwo, szantaż i zdrada to jego chleb codzienny, ale w końcu upada pod ciężarem własnych zbrodni (reżyser zamyka zresztą tę historię współczesną wersją jednej z biblijnych przypowieści, choć w zestawieniu z poprzedzającą ją paradą scen zbrodni i seksu budzi ona niemałą konfuzję). Antoni Królikowski ma charyzmę, która pozwala bez trudu udźwignąć tę rolę, choć scenariusz nie pomaga mu w uwiarygodnieniu postaci.
Ale na wiarygodności bohaterów Vedze jako twórcy chyba już niespecjalnie zależy – przynajmniej od czasu „Służb specjalnych” kręci w zasadzie ten sam film, w podobnym stylu pokazując Polskę jako kraj zdominowany przez gangsterów. Nic nowego w Vega Cinematic Universe.
Pętla, reż. Patryk Vega, prod. Polska, 106 min
Czytaj też: Wzloty i upadki Patryka Vegi