Widzowie na całym świecie są wściekli, czemu dają wyraz w mediach społecznościowych, posiłkując się hasztagiem #BoycottMulan. Nie chodzi bynajmniej o to, jak zażartowała Ineye Komonibo z portalu Refinery29, że w filmie nie śpiewają, choć i ta decyzja – patrząc choćby na „Króla Lwa” (reż. Jon Favreau, 2019), „Aladyna” (reż. Guy Ritchie, 2019) czy „Piękną i Bestię” (reż. Bill Condon, 2017) – należy do kontrowersyjnych. Disney znalazł się pod ostrzałem z innego powodu, a raczej z innych powodów.
Ręka w rękę z Chinami
Grzechem najcięższym jest dopiero co ujawniony fakt, jakoby obraz kręcono – poza Nową Zelandią – w prowincji Sinciang, która słynie z łamania praw człowieka na ogromną skalę. W tamtejszych obozach koncentracyjnych więzieni są tureccy Ujgurzy oraz inne mniejszości muzułmańskie zamieszkujące Chińską Republikę Ludową. Mowa tu nawet o milionie osób prześladowanych i traktowanych w nieludzki sposób. Ponadto także tam, jak zauważają eksperci, od lat dochodzi do tzw. demograficznego ludobójstwa – w ramach rządowej kampanii mającej na celu ograniczenie przyrostu naturalnego kobiety poddawane są procedurze przymusowej sterylizacji.
Jakby tego było mało, aktywiści stojący za bojkotem i obnażający hipokryzję korporacji zwracają uwagę, że w napisach końcowych producenci kierują specjalne podziękowania do władz tego regionu Chin – na liście znajduje się m.