Po wstrząsających zeznaniach Britney Spears sprzed tygodnia wiele osób mogło dojść do wniosku, że piosenkarka jest na dobrej drodze, by odzyskać chociaż część kontroli nad swoim życiem. Sąd zdecydował inaczej – Jamie Spears, jej ojciec, nie zostanie odsunięty od sprawowania nad nią kurateli.
Przypomnijmy: Spears m.in. wyznała, że była zmuszana do pracy, przyjmowania leków psychotropowych (w tym bardzo źle działającego na nią litu), nie pozwolono jej na ślub i urodzenie dziecka (była zobligowana do stosowania antykoncepcji). Po nagłośnieniu sprawy odezwało się wielu amerykańskich prawników, przekonujących, że takie zeznania mogą nie wystarczyć, a cały proces dotyczący jakichkolwiek zmian w sposobie sprawowania kurateli przeciągnie się zapewne na wiele lat.
Czytaj też: Jak można kogoś ubezwłasnowolnić
Britney Spears i adwokat z urzędu
Wygląda na to, że amerykańscy prawnicy mieli rację. Zaraz po wstrząsających zeznaniach piosenkarki jej ojciec zdystansował się do wszystkich oskarżeń. Zaznaczył, że od 2019 r. nie podejmuje żadnych decyzji dotyczących jej prywatnego życia, a jego dozór ogranicza się do spraw biznesowych. Dodał, że sąd powinien przyjrzeć się zarzutom, ale jego zdaniem nadużyć dopuściła się Jodi Montgomery, także zajmująca się sprawami Spears za zgodą sądu i jej prawnika.