Miej własną politykę.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Niezapomniany Wiesław Gołas. Miał zdrowy dystans do aktorstwa i PRL

Wiesław Gołas jako kapitan Sowa Wiesław Gołas jako kapitan Sowa Franciszek Kadziolka / EAST NEWS
„Od najmłodszych lat pragnąłem, by ludzie, patrząc na aktora, mogli się szczerze i serdecznie śmiać” – tłumaczył córce Agnieszce Gołas-Ners w książce „Na Gol/łasa”. Swoje marzenie spełnił w 120 proc.

Jemu samemu aktorstwo miało pomóc w zapomnieniu koszmaru wojny: śmierci ojca – sanacyjnego oficera, własnej konspiracyjnej działalności jako czternastolatka w Szarych Szeregach, pobytu w gestapowskim więzieniu, grożącej siostrze wywózki do obozu. Innym swoją sztuką chciał nieść to samo ukojenie. „Od najmłodszych lat pragnąłem, by ludzie, patrząc na aktora, zapominali o swoich troskach i kłopotach, by po prostu mogli się szczerze i serdecznie śmiać” – tłumaczył córce Agnieszce Gołas-Ners w książce „Na Gol/łasa”. Swoje marzenie spełnił w 120 proc., stając się aktorem kochanym i lubianym, wspaniałym, niezapomnianym wykonawcą m.in. roli Papkina, piosenek w Kabarecie Starszych Panów i Dudku czy bohaterów filmów Barei. Wiesław Gołas zmarł w wieku 90 lat.

Aktor sprzedaje się za talerz zupy

W teatrze debiutował w 1954 r., był związany z warszawskimi scenami. W teatrze, filmie i telewizji zagrał ponad 120 ról. Wszyscy mamy w uszach jego wykonanie „W Polskę idziemy” – gorzkiego portretu Polaka, wspaniałe duety z Janem Kobuszewskim, a w oczach m.in. Tomka Czereśniaka z „Czterech pancernych”.

Grywał też role dramatyczne, a te komiczne nasączał łagodnością, naiwnością, ale była w nich też tragiczność. Bez kompleksów, ale i złudzeń mówił: „Każdy aktor chciałby grać i Papkina, i Hamleta. Ta druga postać zawsze była mi psychicznie obca. Hamlet jest rozgrymaszony, schizofreniczny. To nie dla mnie, ponieważ ja go nie rozumiem. Papkina, przeciwnie, rozumiem i czuję doskonale: jest on metaforą mojego zawodu, bo aktor sprzedaje się, jak Papkin, za talerz zupy”.

Czytaj też: „Czterej pancerni i pies”. Jak powstała legenda

Wiesiu, nie martw się!

Do zawodu miał zdrowy dystans, podobnie jak do życia i PRL. Opowiadał: „Kiedyś niesłychanie rozśmieszył mnie Dzwonkowski. W jednej ze scen »Hamleta« Dzwonek jako Grabarz stoi w grobie, który kopie, jak to grabarz. Ja grałem Laertesa i stałem nad Dzwonkowskim, który siedział w zapadni, widać mu było tylko główkę. I podczas jednego ze spektakli – a wiadomo, toczy się straszliwy dramat – Dzwonkowski nagle szeptem do mnie mówi, piskliwie i przeciągle, jak to on: »Wieeesiu, niee martw się, to wszystko niepraaawda, niepraaawda!«”.

Odszedł, ale role zostały. Niech dają radość, a jego zdrowy dystans inspirację.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

Społeczeństwo

Nikt ci tyle nie da, ile coach obieca. Sprawdziłam na własnej skórze

Coach wyremontuje mi duszę, wyznaczy ścieżkę do bogactwa, a nawet oczyści energię seksualną po byłych partnerach. Może też trzeźwo pomóc w wyzwaniach zawodowych. Oferta tych usług pokazuje, jak bardzo staliśmy się głodni wsparcia.

Joanna Cieśla
12.01.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną