Na zachodnich imprezach to standard od wielu lat, nad Wisłą trochę musieliśmy na niego poczekać. Plastikowy kubek wielorazowego użytku sprawia, że po koncertach nie musimy przedzierać się przez dywan jednorazowych opakowań na ziemi, zwiększa świadomość kwestii ekologicznych, a na dodatek może stać się fajną pamiątką po ulubionej muzycznej imprezie.
Czytaj też: Lato po dwóch latach. Festiwale muzyczne znów ściągają tłumy
W Europie od dawna wielorazowe
Jaskółki tej idei były obecne na kilku edycjach, ale chodzi o rozwiązania systemowe. Po wejściu na teren festiwalu w pierwszym barze z kaucją dostajemy kubek, który wykorzystujemy wielokrotnie przez cały czas trwania imprezy. Przy wyjściu można go oddać i otrzymać zwrot kaucji, najwierniejsi fani mogą go też zabrać do domu. W przeciwieństwie do plastikowych kubków, które często niszczą się po jednym użyciu, te z polipropylenu wytrzymują ok. 100 cykli mycia, a za ekologiczne uznaje się je już po piątym myciu. W tym roku tak było m.in. na metalowym Mystic Festival albo na trwającym właśnie Open’er Festivalu. Kubka musimy pilnować, śmieci jest mniej, system działa.
W Europie taka zasada jest wprowadzana od dawna. W 2017 r. zaczęła obowiązywać na Lattitude Festivalu – kubek pobieraliśmy z kaucją w wysokości 2 euro, od 2010 obowiązuje na festiwalach w Reading i Leeds. Od 2019 r. możliwość picia wyłącznie z kubków wielorazowego użycia wprowadził duński Roskilde czy węgierski Sziget. W 2018 na portugalskim Tremor Festival kubka nie mogłem zwrócić. Najpierw się oburzyłem, potem pomyślałem: czemu nie, jeśli to nauczy mnie bardziej dbać o środowisko? Teraz jeżdżę z nim na każdą plenerową wycieczkę.
Nowe przepisy są wprowadzane niezależnie od samych festiwali – przykładowo władze Pragi wprowadziły zakaz używania plastikowych kubków na wszystkich miejskich festiwalach w 2019 r. W tym samym roku Parlament Europejski zatwierdził „The Single-Use Plastics Directive”, zwaną dyrektywą plastikową. Na terenie UE sprzedaż tworzyw sztucznych, głównie jednorazowych naczyń, patyczków higienicznych czy rurek do napojów, jest nielegalna. Pozostała nie bez wpływu na festiwale filmowe, ale na przeszkodzie stanęła pandemia. Poza tym polskie władze nie zdążyły od 2018 r. przygotować odpowiednich przepisów krajowych wprowadzających dyrektywę w życie.
Na szczęście w tym roku organizatorzy sami podejmują takie działania. I chociaż na Open’erze najważniejsza jest muzyka, miło popatrzeć, kiedy kubki nie są wyrzucane gdzie popadnie na terenie festiwalu, a uczestniczki i uczestnicy ich pilnują.
Czytaj też: Będzie kaucja za butelki i puszki
Glastonbury: tylko papier
Ale nie ma co spoczywać na laurach i trzeba myśleć o tym, jak w przyszłości dbać o środowisko. Organizatorzy festiwalu Glastonbury już w lutym 2019 r. ogłosili, że wprowadzą zakaz używania plastikowych butelek. W 2017 r. przez imprezę przewinęło się 1 milion sprzedanych plastikowych butelek, więc czują ciężar odpowiedzialności. Po ich anonsie nastąpiła pandemia, więc przez dwa lata pomysłu nie mogli wcielić w życie. Udało się za to w ostatni weekend czerwca: na festiwalu nie były dostępne nie tylko plastikowe butelki na wodę, ale wszystkie napoje były sprzedawane w papierowych kubkach.
Ponadto organizatorzy Glastonbury, podobnie jak m.in. Roskilde, na terenie festiwalu umieścili łącznie kilkadziesiąt kranów i kiosków (zwanych WaterAid lub WaterFills), w których – pod hasłem „napełniaj ponownie, a nie składuj” – bezpłatnie można było uzupełnić wielorazowe butelki na wodę.
Czytaj też: Jak żyć „zero waste”
Festiwale wolne od plastiku
Podobny krok zapowiadają organizatorzy festiwalu Primavera Sound, który startuje w tym roku z kolejnymi odsłonami w Madrycie, Los Angeles, Santiago i Buenos Aires. „Po sukcesie kubka wielokrotnego użytku, który po edycji w 2019 r. pozwolił na odzyskanie ponad 3 t kubków, podejmiemy kroki, aby festiwal jak najszybciej był wolny od plastiku” – czytamy na stronie.
Skoro normą są gwiazdy światowego formatu, które odwiedzają Polskę, oby tak samo było z plastikiem na imprezach muzycznych. A w zasadzie: żeby go nie było. Co na to rodzimi organizatorzy?
Czytaj też: Muzyka niszczy świat