Kultura

Zmarł Peter Brook. Wizjoner, legenda brytyjskiego teatru

Peter Brook. Zdjęcie z wizyty w Polsce w 2005 r. Peter Brook. Zdjęcie z wizyty w Polsce w 2005 r. Bartek Sadowski / Forum
Urodzony w 1925 r. w Londynie Brook był cudownym dzieckiem brytyjskiego teatru. Domowe przekazy głoszą, że jako siedmiolatek samodzielnie odegrał przed rodziną „Hamleta”. Spektakl trwał... cztery godziny.

W wieku 97 lat zmarł Peter Brook, wybitny brytyjski reżyser i wizjoner teatru, autor „Pustej przestrzeni”, która wydana w 1968 r. do dziś uchodzi za jedną z najważniejszych pozycji o teatrze XX w. W Polsce był znany także jako propagator na Zachodzie twórczości Jerzego Grotowskiego. A w wystawionej przez Brooka w 1985 r. w Paryżu „Mahabharacie”, dziewięciogodzinnym, wielonarodowym widowisku na podstawie hinduistycznego eposu, pokazywanym na festiwalach i sfilmowanym, zagrali m.in. Andrzej Seweryn i Ryszard Cieślak.

Urodzony w 1925 r. w Londynie Brook był cudownym dzieckiem brytyjskiego teatru. Domowe przekazy głoszą, że jako siedmiolatek samodzielnie odegrał przed rodziną „Hamleta”, spektakl trwał... cztery godziny. Na profesjonalnej scenie zadebiutował jako 19-latek, a dwa lata później związał się z Shakespeare Memorial Theatre (od 1961 r. Royal Shakespeare Company), by zrealizować tam następnie szereg spektakli, które przeszły do historii szekspirowskich inscenizacji: „Miarka za miarkę” z Johnem Gielgudem (1950), „Tytus Andronikus” z Laurence′em Olivierem i Vivien Leigh (1955), „Hamlet” z Paulem Scofieldem (1955) i z tym samym aktorem „Król Lear” (1962).

Czytaj też: Teatr w Europie. Tak gra liga mistrzów

Entuzjasta Szekspira, sojusznik Grotowskiego

Rewolucyjność podejścia Brooka do teatru polegała z jednej strony na jego analitycznym drążeniu tekstu, z drugiej – na elegancji i pozbawieniu teatru jego pielęgnowanej wciąż w tamtym czasie sztuczności: peruk, ciężkich makijaży. Na wydobywaniu aktora spod kostiumu i charakteryzacji. Ale reżyser nie bał się czerpać inspiracji z różnorodnych źródeł, np. jego „Sen nocy letniej”, wystawiony w Royal Shakespeare Company w 1970 r., był inspirowany baletem Jerome′a Robbinsa i pekińskim cyrkiem, w białym sześcianie sceny porozwieszano trapezy, poustawiano szczudła, a las symbolizowały stalowe druty.

Nowatorskie inscenizacje szekspirowskie jeszcze przed trzydziestką zrobiły z Brooka gwiazdę reżyserii. A twórca spełniał się także w produkcjach operowych czy wystawianych w USA musicalach. Kilka z jego spektakli zostało przeniesionych na Broadway, w tym awangardowy „Marat/Sade” Petera Weissa, który w 1964 r. zdobył nagrodę Tony za najlepszą sztukę. Brook zapowiadał nim rewolucję kontrkulturową.

Kontrkulturowe z ducha były także jego poszukiwania prawdy – aktorskiej, ale też uniwersalnej prawdy o człowieku, wspólnego dla całej ludzkości języka ekspresji, ponad podziałami kulturowymi. Gdy dowiedział się, że w małym mieście gdzieś za żelazną kurtyną podobne badania prowadzi polski reżyser Jerzy Grotowski z aktorami Teatru Laboratorium, zaprosił go i Ryszarda Cieślaka do siebie. Wzięli udział w warsztatach do jego antywojennego spektaklu „US” przygotowywanego w Royal Shakespeare Company. Od tego czasu Brook był jednym z najważniejszych sojuszników Grotowskiego, wspierających jego karierę na Zachodzie.

Czytaj też: Dużo Szekspira na dużym ekranie

Kontrowersyjne laboratorium teatru

Własne laboratorium teatralne Brook zbuduje w Paryżu, dokąd się przeniesie w 1971 r. i gdzie pozostanie do końca życia. Założył Międzynarodowy Ośrodek Poszukiwań Teatralnych, który od 1974 działa w odbudowanym teatrze Bouffes du Nord jako Międzynarodowy Ośrodek Twórczości Teatralnej. Najgłośniejszym efektem prowadzonych tam prac była „Mahabharata”, oparty na hinduskim eposie dziewięciogodzinny spektakl, przygotowywany we współpracy z Jean-Claudem Carrire′em kilkanaście lat. Premiera odbyła się w 1985 r., potem spektakl ruszył w trasę po świecie, a w 1989 r. powstała wersja serialowa.

Dziś ten okres twórczości Brooka budzi wiele kontrowersji. Działania reżysera – podobnie jak innych twórców prowadzących w tamtej epoce takie badania, w tym Grotowskiego – postrzegane są jako kolejny nonszalancki gest białego, uprzywilejowanego człowieka, który wybiera sobie z różnych kultur i tradycji pasujące mu do teorii elementy, kolejna, tym razem postkolonialna, uzurpacja i przywłaszczenie. To zaś, co przetrwało – i Brook był tu konsekwentnym prekursorem – to wielokulturowe, wielorasowe i weloakcentowe obsady spektakli.

Czytaj też: Andrzej Seweryn o swojej roli w serialu „Rojst” i pracy z Brookiem

Peter Brook płynął pod prąd

Ciekawsze z dzisiejszej perspektywy wydają się poszukiwania Brooka w obszarze esencji teatru. Choć i tu okazał się ekstremistą, uczniem Georgija Iwanowicza Gurdżijewa, ormiańskiego nauczyciela duchowego, teozofa i mistyka, który miał duży wpływ na kontrkulturę i poszukujący teatr drugiej połowy XX w. Późne spektakle Brooka stają się demonstracyjnie wręcz proste, rozgrywane w „pustej przestrzeni”, odarte nie tylko z ozdobników, ale też dramatyzmu, radykalnie wyciszone, jakby pozbawione punktu ciężkości.

W Polsce pokazywane były „Tierno Bokar” według Amadou Hampâté Bâ (z 2004 r.) i „Więzień”, który zanim przyjechał w 2019 do Warszawy na WST, w ramach programu „Grotowski. Fest”, był prezentowany m.in. na festiwalu w Edynburgu oraz w National Theatre w Londynie. To był przykład teatru zawierającego w sobie zagadkę, ale jednocześnie niezbyt zachęcającego do podjęcia trudu jej rozwiązania. Interesującego głównie dlatego, że interesujący jest jego twórca. Legenda XX-wiecznego teatru.

W rozmowie z „Guardianem” w 2017 r., z okazji wydania kolejnej książki, 92-letni Brook mówił m.in. o tym, jak ważne jest „płynięcie pod prąd i osiągnięcie wszystkiego, co możemy w wybranej dziedzinie. Los podyktował, że moja była związana z teatrem i w ramach tego mam obowiązek być tak pozytywny i kreatywny, jak tylko mogę. Poddanie się rozpaczy jest ostatecznym wyjściem z sytuacji”.

Luk Perceval: Ludzie są jak bohaterowie Czechowa

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną