Gra w dawną
Unsound Festival: nowa muzyka, średniowieczne metody. Magia!
Zaaranżowane naprędce pomieszczenie. Kobieta gra na harfie, siedząc w puchowej kurtce – musi być zimno – a wokół niej krząta się lżej ubrany mężczyzna. Napełnia powietrzem jakiś worek. Przebitka, harfa milknie, teraz kobieta gra na flecie, a z faceta została tylko głowa wystająca zza wielkiej na jakieś 10 m sześc. sztucznej chmury, wielkiej poduchy. Wreszcie kobieta podchodzi do chmury z ustnikiem i mikrofonem, i to ona zaczyna grać czy raczej wiać przez ten ustnik.
Inny film. Tancerka na scenie, w pokoju o dwóch ścianach. Co ruch, co dotyk – podłoża, ale też chyba ścian – to nowa modulacja dźwięku, przenikliwego, niby smyczkowego. I kolejny film: kołyszący ramionami tancerz na prostokątnym podeście. Gdy w pewnym momencie zaczyna stepować, okazuje się, że to nie rękami, ale stopami generuje dźwięki.
Kobieta w kurtce to Emmy Broughton, instrumentalistka współpracująca z Wojciechem Rusinem, mężczyzną zza chmury. Grają jego tegoroczny materiał „Syphon” w sali klubu Strange Brew w Bristolu, bo poducha nie zmieściła się w żadnym studiu. Tancerka to Daria Hordichuk, która tańczy balet reaktywny „The Wall”. Tancerz – Volodymyr Shpudeiko w produkcji „SynthTap”, a autorem muzyki jest w obu przypadkach Oleh Shpudeiko, czyli Heinali.
Rusina i Shpudeikę łączy otwartość na eksperyment, ciekawość spotkań z innymi artystami, działanie w wielu dziedzinach sztuki i głód wiedzy. Obaj twórcy występują na 20., urodzinowej edycji festiwalu Unsound w Krakowie (9–16 października). Obaj też w muzyce zwanej nową lub aktualną sięgają po średniowieczne, renesansowe i barokowe sposoby komponowania.
Muzyka jako spekulacja
Dawnych twórców ograniczały surowe reguły. Świetnie pokazał to Marcin Masecki, gdy 10 lat temu nagrał „Die Kunst der Fuge” Bacha, mistrza polifonii.