Uwagę przykuwała jej niecodzienna, rozpalająca zmysły uroda. Zobaczywszy ją w roli adoptowanej córki króla w awanturniczym „Fanfan-Tulipanie”, Humphrey Bogart miał ponoć powiedzieć, że Marilyn Monroe wygląda przy niej jak Shirley Temple – czyli dziecko w towarzystwie świadomej swoich wdzięków, doświadczonej seksualnie kobiety. „Uosabiała największe ubóstwo, ale i największe piękno tego kraju” – zachwycał się Lollobrigidą Vittorio De Sica, ojciec duchowy włoskiego neorealizmu. Świat o niej usłyszał właśnie dzięki tzw. różowej odmianie neorealizmu – realizowanym na przełomie lat 40. i 50. XX w. dramatom społecznym oraz komediom obyczajowym kręconym poza teatralnymi wnętrzami, na ulicach, placach i polach, podejmującym aktualne problemy społeczno-polityczne powojennych Włoch (m.in. „Chleb, miłość i zazdrość”, „Zbrodnia Giovanniego Episcopa”, „Rabunek na stadionie”).
Najpiękniejsza kobieta świata
Ekspresja, naturalny wdzięk, kuszące spojrzenie, ciemna karnacja i wyjątkowe umiejętności aktorskie błyskawicznie wywindowały ją na szczyt. Specjalizowała się w kreowaniu pełnych temperamentu kobiet umiejętnie manipulujących mężczyznami albo samodzielnie borykających się z przeciwnościami losu. W drugiej połowie lat 50. była najbardziej rozchwytywaną gwiazdą europejskiego kina.
Występowała w największych superprodukcjach, takich jak „Dzwonnik z Notre-Dame” czy „Piękność nocy”, pokonując swoją największą rywalkę, młodszą o kilka lat Sophię Loren. Wielki podziw budziła m.