Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Johan Renck, reżyser filmu „Spaceman”: W sztuce refleksja przychodzi po czasie

Kadr z filmu „Spaceman” Kadr z filmu „Spaceman” mat. pr.
W historii Jakuba i własnej widziałem wiele paralel. W końcu główny bohater to dupek i egocentryk – zwierza się Johan Renck, reżyser serialu „Czarnobyl”, teledysków (m.in. David Bowie i Madonna) i dramatu „Spaceman”, który pojawił się na Netflixie, a premierę miał na tegorocznym Berlinale.

Jego najnowszy film to science fiction o czeskim astronaucie Jakubie Procházce (Adam Sandler), wyruszającym w kilkumiesięczną podróż kosmiczną, aby zbadać pewną tajemniczą anomalię. Na Ziemi zostawia ciężarną żonę Lenkę (Carey Mulligan), która niespodziewanie postanawia od niego odejść – w trakcie misji Jakub będzie musiał zrozumieć, dlaczego do tego doszło i czy w ogóle ma szansę naprawić relację z Lenką.

***

JAN TRACZ: Podobno na potrzeby scen z Mulligan pojechaliście do Pragi i to w Czechach kręciliście część sekwencji z jej udziałem. Czy odwiedzenie tych miejsc było dla was kluczowe? Nie mogliście po prostu zostać w Stanach?
JOHAN RENCK: Praga była dla nas wyjątkowo ważna. Wiadomo, sceny w kosmosie kręciliśmy w studiu i czysto teoretycznie mogliśmy pojechać gdziekolwiek w Europie. Ale chodziło o coś znacznie więcej: chcieliśmy poczuć to miejsce! W końcu to Czech, Jaroslav Kalfař, napisał powieść, na podstawie której kręciliśmy nasz film. Do tego dwójka głównych bohaterów stąd pochodzi i wiele elementów odnosi się do czeskiej kultury – byłoby absurdalne, gdybyśmy „Spacemana” kręcili zupełnie gdzie indziej.

Książka Kalfařa, choć świetna i pomysłowa, nie jest zbyt popularna. Co cię w niej ujęło?
Kiedy ją przeczytałem, pomyślałem, że to genialne, że to jest książka o mnie i moich doświadczeniach. Główny bohater to dupek i egocentryk, który zaniedbuje swoją rodzinę i przyjaciół, więc wszystko się zgadza (śmiech). Sam mam wiele relacji, a nawet małżeństw, które zawaliłem przez swoje narcystyczne pobudki czy skupianie się na własnym ego.

Reklama